Ciekawą formą
inkantacji niemych, których to kwestię poruszałem już wiele razy na łamach tej
księgi, prawie całkowicie zapomnianą i od dawien dawna niepraktykowana, bo uznaną jako
zupełnie nieprzydatną umiejętność wysyłania swego wewnętrznego, mentalnego
głosu wprost do głowy innego człowieka, niekoniecznie maga. Nie jest to do
końca telepatia, przekazywanie informacji na wielkie odległości, która nie jest zwyczajowo nauczana, jako że jest sztuką zbyt trudną, a być może nawet i niemożliwą do opanowania za życia
jakiegokolwiek maga, ponieważ wysyłany sygnał bardzo szybko rozprasza się i
rozwiewa w wiatrach mocy krążących wszędzie wokół nas.
Technika przekazywania
informacji w ten sposób nie jest przeto uczona zazwyczaj w celach innych niż
tylko te pokazowe, albo mające na celu polepszenie umiejętności wyciszania się
oraz skupiania energii przez ucznia, gdyż metoda nakierowywania strumienia
myśli polega jedynie na bardzo wyraźnym powtarzaniu określonej frazy przy
odpowiednim poziomie skupienia.
Najdalsza
zanotowana przez moją skromną osobę odległość, na jaką informacja została
przekazana, wynosiła dokładnie dwa tysiące pięćset osiemdziesiąt sześć kroków,
a mag wysyłający informację zmarł w kilka chwil po nadaniu krótkiego,
zniekształconego komunikatu składającego się ledwie z jego imienia, którego
przez szacunek do zmarłego nie przytoczę.
Aenna przekręciła stronę, by rozpocząć czytanie kolejnego
rozdziału, lecz właśnie wtedy niebieska poświata zamigotała, by zniknąć
zupełnie, pozostawiając dziewczynę w bladym świetle padającym z okna
znajdującego się zaraz za regałem w którym się ukryła. Zamknęła z żalem książkę
i powoli wygramoliła się ze swojej kryjówki. Ruszyła w stronę wyjścia,
pokazując bibliotekarzowi wolumin, którego czytanie chciała dokończyć później.
Korytarz był chłodny, wiatr wciąż wiał od zachodu co
jakiś czas przedzierając się przez magiczną barierę ochraniającą klasztor i
podwiewając habit Aenny, liżąc swoim chłodnym językiem jej kostki. Chłodny
dreszcz przebiegł przez jej ciało, więc podniosła swój zazwyczaj luźno
zwisający kołnierzyk, usztywniła go jednym ruchem i otoczyła swoją szyję i
dolną część głowy materiałem. Dziewczyna skręciła w lewo, jak zwykle wpatrując
się w równo ułożone kamienie wyłożone na ziemi, gdy usłyszała odległe rozmowy i
krótkie śmiechy. Podniosła ostrożnie wzrok. Ku swojemu przerażeniu w jej
kierunku szła grupka pięciu ludzi. Dwie dziewczyny, trzech chłopaków, każdy
roześmiany, całkowicie zaabsorbowany sobą nawzajem.
Aenna poczuła jak strach rozchodzi się falami po całym
jej ciele. Rozpoczyna swą drogę od stóp, rozchodząc się wyżej, przybierając na
sile z każdym, coraz bardziej trwożnym krokiem. Czuła jak jej serce zaczyna bić
mocniej i szybciej, jakby miała przed sobą co najmniej rozsierdzonego skalnego
olbrzyma, a nie grupkę współzakonników. Zaczęła szukać drogi ucieczki, mając
nadzieję na uniknięcie konfrontacji, lecz już od samego początku dobrze
wiedziała, że ten korytarz nie ma żadnych odnóg, a jedyna droga prowadzi w
górę, prosto do niebios, wstecz, gdzie i tak prędzej czy później spotkać będzie
musiała się z grupką tych ludzi oraz naprzód, na spotkanie swojej Nemesis.
Aenna skuliła się w sobie, chowając twarz w stojącym kołnierzyku, podsuwając go
aż pod sam nos. Książkę przycisnęła do piersi, jednocześnie trzymając ręce jak najbliżej ciała. Oczy wlepiła w ziemię, starając się nie
nawiązywać żadnego kontaktu wzrokowego.
Każdy krok wraz z coraz silniejszą falą strachu przynosił
ze sobą chłód. Mrożące krew w żyłach sople lodu wbijające się w podeszwy stóp,
które sprawiały że parcie do przodu było silniejsze z każdą chwilą. Kątem oka
zobaczyła habit, podobny do swojego. Trochę bardziej znoszony, postrzępiony z
boku. Zaszeleścił tuż przed nią. Zamknęła oczy, prawie stając w miejscu. Na
lewym ramieniu poczuła muśnięcie czyjejś ręki. Ktoś przypadkiem ją zawadził,
ale grupa musiała się płynnie rozejść, opływając ją jak rzeka omijająca skałę
wystającą ponad powierzchnie wody.
Głosy poczęły się oddalać, serce wciąż waliło, ale
zarazem z barków dziewczyny został zdjęty olbrzymi ciężar. Nie miała pojęcia
dlaczego tak bardzo stroni od innych ludzi. Dlaczego czuje paraliżujący strach
za każdym razem gdy ktokolwiek choćby przechodzi obok. Dlaczego nie odczuwa
tego samego lęku gdy siedzi obok innych ludzi na sali wykładowej, słuchając
wykładu? Na to pytanie też nie znała odpowiedzi. Przez wszystkie lata swojego
życia nauczyła się jednak bardzo starannie omijać wszystkie stresujące ją
sytuacje, do tego stopnia, że nieraz nie musiała wypowiadać ani jednego słowa
przez całe miesiące.
Grupka ludzi oddaliła się, pozostawiając po sobie tylko
drżące nogi i dudniącą od myśli głowę Aenny.
Dziewczyna powoli odzyskiwała rezon, ruszając dalej, na
seminarium.
Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Mam ferie (^.^) i byłam u koleżanki ;)
OdpowiedzUsuń1. Ciekawą formą inkantacji niemych, których to kwestię poruszałem już wiele razy na łamach tej księgi, być może zapomniana i od dawien dawna niepraktykowana, bo uznana jako zupełnie nieprzydatna umiejętność wysyłania swego wewnętrznego, mentalnego głosu wprost do głowy innego człowieka, niekoniecznie maga.
a) "być może" brzmi jak przypuszczenie ;p
b) literówka "nieprzydatna" (nieprzydatną)
2. niebieska poświata zamigotała, by zniknąć zupełnie, pozostawiając dziewczynę w bladej poświacie padającej z okna - powtórzenie "poświata".
No, to wszystko ;) Mogłabym się jeszcze przyczepić do tego, jak można być zaangażowanym kimś ;D
Świetnie opisana sytuacja. Przyznaję, że serce mi przyspieszyło :D
Lecę nadrabiać zaległości ;p
1 a) - poprawione.
OdpowiedzUsuń1 b) - poprawione.
2 - poprawione.
Dzięki za sprawdzenie. Na Ciebie zawsze można liczyć ;) I nie masz za co przepraszać, czytanie Ramię w ramię nie jest obowiązkowe ;)
Myślę, że przy "zaangażowanym" chodziło mi o podobne fonetycznie słówko, które tam pasuje... Zaabsorbowanym? Pokombinuję...
Jeszcze raz dzięki za przeczytanie, sprawdzenie i dobre słowo!
:D Cieszę się, że pomagam :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że "zaabsorbowanym" jest w sam raz ;)