piątek, 7 marca 2014

#14 Ramię w ramię

 - Mam nadzieję, że z tobą będzie inaczej, służąca Oe. Potrzebujemy pomocy, mamy wielu rannych – powiedział w końcu krawiec, dając znak ręką pozostałym.
Atmosfera prawie natychmiast rozluźniła się, część ludzi wróciło do swoich zajęć, inni wciąż obserwowali całe zajście, lecz już bez wrogiego wyrazu twarzy. Wszystkie bronie zniknęły tak szybko jak się pojawiły.
Dziewczyna skinęła delikatnie głową.
Krawiec ruszył drogą w stronę centrum miasta. Nad budynkami królowała jedna, potężna struktura – świątynia poświęcona Wa, bogu znoju i obfitych plonów zbieranych za pomocą własnych rąk. Faworyzował wszystkich tych, którzy w pocie czoła pomnażali swój majątek, szczególnie jeśli trudnili się zajęciami żmudnymi i wymagającymi doskonałych umiejętności szlifowanych przez lata – jednym słowem Wa kochał rzemieślników wszelkiego sortu i dodawał im sił, by każdego dnia pracowali z tym samym, niezmiennym zapałem.
Stanęli przed wejściem. Ciężkie drzwi były uchylone, a ze środka buchał odór niemytych ciał i ciężki, metaliczny zapach krwi. Z wewnątrz dobiegały odgłosy krzątaniny, stłumione głosy raz na jakiś czas przerywane jęknięciami. Gdy którykolwiek z rannych próbował sobie ulżyć choćby głębokim westchnieniem, wszystkie rozmowy nagle cichły na chwilę, jakoby wszyscy obawiali się że śmierć przybyła by zebrać swoje straszliwe żniwo.
Krawiec ulotnił się, więc Aenna wzięła głęboki wdech i weszła do środka.
Duża sala przeznaczona głównie do odprawiania nabożeństw oraz składania cośrodowych ofiar, na powodzenie dnia targowego, została pozbawiona ław, a sam ołtarz był odsunięty pod samą ścianę. Całą dostępną przestrzeń próbowano zagospodarować jak najlepiej, układając rannych gęsto, w długich rzędach z niewielkimi ścieżkami pośrodku. Każda dwójka chorych zwrócona stopami ku sobie tak, by przechodzący korytarzami opiekuni mogli łatwo podawać leżącym leki, jedzenie oraz wodę.
Jeden z mężczyzn, który nie był owładnięty gorączką, dostrzegł niebieski habit dziewczyny i wyciągnął ku niej ręce, oczy zwracając ku niebu.
 - Eb niech będą dzięki, pomoc nadeszła! – wykrzyknął, zwracając uwagę wszystkich na obecność kapłanki.
Aenna czuła jak każde skierowane na nią spojrzenie przebija ją niczym długa, zatruta szpilka, wpierw kłując tylko delikatnie, lecz po chwili rozlewając się płonącym bólem po całym ciele. Nie była w stanie opanować ogarniającego ją uczucia, które nakazywało skulić się w sobie, stać niewidzialną, lub po prostu uciec.
Głos, który do tej pory ratował ją z opresji nie nadchodził. Zdana była tylko na siebie. Nie podnosząc wzroku powoli, przezwyciężając krzyczące od bólu i sztywniejące nogi, ruszyła w stronę rogu pomieszczenia, zdjęła plecak i przyklęknęła, otwierając główną kieszeń. Zamknęła oczy, a następnie przypomniała sobie pierwsze ogarnięcie wzrokiem całej sali. Czterech rannych w ciężkiej gorączce. Trzy poważne rany broczące krwią, dwie kolejne znacznie zanieczyszczone. Jedna osoba z objawami choroby zwanej piekielnicą, wywoływana przez truciznę stosowaną często na strzałach dzikich, prymitywnych ludów. Trucizna działa bardzo długo, a chory umiera w męczarniach po kilku dniach stopniowo podwyższającej się temperatury ciała. Na szczęście łatwo można tę chorobę wyleczyć, jeśli tylko zna się odpowiednią recepturę mikstury wyrzucającej z ciała toksyny.
Część osób nie wydawało się mieć żadnych niepokojących objawów, a pozostali byli nieprzytomni, ale na dobrej drodze do wyzdrowienia – kapłani Wa, choć nie szkoleni tak dobrze w sztukach leczniczych jak ci z klasztoru Oe, znali się na leczeniu podstawowych schorzeń.
Aenna wyciągnęła kilka odczynników zamkniętych szczelnie w słoiczkach, poukładała torby zawierające niewielkie ilości części roślin używanych w bardzo małych ilościach, raczej w formie „przypraw” niż głównych składników mikstur. Ktoś przystawił jej kociołek, nieopodal rozpalił ogień, ustawił trójnóg, ktoś inny przyniósł wiadro pełne wody. Dziewczyna włożyła rękę do naczynia. Zimna, kojąca ciecz życia otuliła jej palce, dając namiastkę chłodu i spokoju ducha, który starała się osiągnąć.
Wlała kilka chochli płynu do kociołka, wepchnęła zwinięte w kulę cienkie listki trawopodobnej rośliny. Mikstura natychmiast nabrała ziemistego koloru, wnikając i wypłukując spomiędzy źdźbeł resztki zabrudzeń. Dorzuciła trzy płatki fioletowego kwiatu, czarny kamyk oraz parę niebieskawych łusek. Kociołek zawiesiła nad ogniem, sięgnęła po kolejny, podstawiony przez milczących zakonników Wa.
Monotonia pracy pozwalała jej zapomnieć na chwilę o otaczającym ją świecie. Spokój powracał, a roztaczające się po okolicy zapachy dobrze warzonych mikstur przywróciły jej wiarę w siebie. Wciąż nie była gotowa by się odezwać, ale czuła że wykonuje swoją pracę najlepiej jak potrafi i właśnie ta myśl dodawała jej najwięcej otuchy.
Podała pachnący miętą wywar jednemu z gorączkujących mężczyzn, ostrożnie wlewając gorącą miksturę przez niewielki lejek. Chorzy w takim stanie najczęściej nie byli w stanie sami chwycić i wypić naparu, ale gdy wprowadziło się ciecz do ich ust, zazwyczaj połykali wszystko bez problemów, szczególnie jeśli mikstura nie miała zbyt silnego gorzkiego smaku.
Mężczyzna odetchnął głęboko, a jego oddech stał się nieco bardziej miarowy. Minie trochę czasu nim wróci do zdrowia, ale Aenna wiedziała, że wszystko ma się ku lepszemu.

Pomogła właśnie pierwszej osobie. Jedna z setek, tysięcy, może i dziesiątek tysięcy, które spotka na swojej drodze. Czuła, że wreszcie rozpoczęła spłacanie swojego długu, a zarazem gdzieś w okolicy serca coś łaskotało ją przyjemnie. Jakby do tego została stworzona. Jakby nic innego w życiu nie miało jej przynosić radości.

1 komentarz:

  1. No i wyszło na to, że mam aż trzy ;) (Wróciłam później niż planowałam).
    Wszystkie bronie zniknęły tak szybko jak się pojawiły. - Nie wiem, ale dziwnie to brzmi. Wydaje mi się, że "broń" ma tylko liczbę pojedynczą, jak np. "drzwi". (po kilku minutach: sprawdzałam i można pisać i tak, i tak ;) )
    Lecę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń

Miło by mi było, gdybyś się przedstawił/a. Niekoniecznie z imienia i nazwiska, nick wystarczy.
Staraj się pisać poprawną polszczyzną, używając wszystkich stosownych znaków.
Co do treści nie będę ingerował - wszak to tylko Twoje zdanie ;)