środa, 21 maja 2014

Kwant Filozoficzny - Notatki popisarskie

Kolejna opowieść, kolejne notatki popisarskie.

UWAGA! DUŻO NUMERKÓW!

Opowieść Kwant Filozoficzny zaczęła powstawać trzydziestego stycznia dwa tysiące czternastego roku o godzinie siódmej osiemnaście (a więc ledwie dziesięć dni po rozpoczęciu pisania Ramię w ramię, które wtedy było zapewne około strony piątej, na samym początku).
Projekt został odrobinę ruszony, ledwie pierwszy fragment według pierwotnego podziału (kończył się na kolacji w domu Tadeusza), a następnie wystartował znacznie porządniej około piętnastego lub szesnastego fragmentu Ramię w ramię, na stronie dwudziestej pierwszej, kiedy to potrzebowałem chwili wytchnienia od tego samego, nużącego mnie odrobinę tematu opowieści Nowego Świata.
Projekt został zakończony szóstego kwietnia dwa tysiące czternastego roku o godzinie dwudziestej drugiej czterdzieści pięć z pięćdziesięcioma trzema sekundami ;), już sporo po odłożeniu na swoją półkę Ramię w ramię.
Nie warto liczyć dziennego limitu słów, ponieważ opowieść nie powstawała w trybie ciągłym, a przerywanym. Ma natomiast dziewiętnaście stron, dziesięć tysięcy siedemnaście wyrazów i siedemdziesiąt jeden tysięcy czterysta siedemdziesiąt pięć tysięcy znaków, czyli mniej niż połowę objętości Ramię w ramię.
Koniec statystyk.

KONIEC NUMERKÓW

Fabuła

Pomysł powstał… nie jestem pewien. Chyba na podstawie bozonów Higgsa i ogólnie, pola Higgsa, a jego wstępna forma wpadła mi do głowy – jak to bywa – po prostu, bez konkretnej przyczyny. Została szybko zapisana w formie notatki na telefonie, a następnie rozwinięta.
Pierwowzór brzmiał tak (w tłumaczeniu, bo jak to czasem się u mnie zdarza, powstała po angielsku):

Strumień cząstek X ciągle przepływa przez wszechświat i zbiera się na planetach, gwiazdach. Kiedy kumuluje się go wystarczająca ilość, zmienia on stan obiektu, na którym się znajduje (supernowa, czarna dziura, biały karzeł itd.).
Naukowcy odnajdują to, zbierają i zaburzają równowagę i budując gwiazdę lub promień niszczący materię. (? O co mi chodziło? :D).
Zebrane gwiazdy mają nienaturalną grawitację, scalają się i tworzą czarną dziurę – pozostałe cząstki X muszą zostać wykorzystane, by ją zniszczyć.

Jak widać finalny pomysł został znacznie zmieniony, szczególnie od połowy. Nigdy też nie zajrzałem do tej notatki – ledwie przeczytałem pierwsze jej zdanie, cały pomysł do mnie wrócił i na podstawie tego, co wymyśliłem, zacząłem stopniową kreację fabuły taką, jaka została przedstawiona.

Bohaterowie

Nie mamy zbyt wielu bohaterów, tak po prawdzie. Wszystko jest nieco odhumanizowane, jak to winno być w przyszłości podzielonej na kasty, w której maszyna żyje za pan brat z człowiekiem, ale i ogranicza go na wielu płaszczyznach.
Jest Tadeusz, główny bohater, który podczas pisania, choć nie było to zamierzone, przypominał mi trochę Winstona z powieści Orwella 1984 (swoją drogą – polecam), ale w nieco innej rzeczywistości, nie tak antyutopijnej. No i Tadeuszowi udało się wybić ze swojego „stanu”.
Tadeusz to ogólnie ciekawy świata gość, pogodzony ze swoim losem podrzędnego naukowca, lecz wciąż dążący do czegoś więcej. Idealista, a zarazem dość silna osobowość – nie daje się ponieść emocjom i nie pozwala przeżreć się władzy, nawet gdy zostaje jednym z najważniejszych ludzi w korporacji (co jednoznaczne jest prawie ze światem), pozostaje miły dla innych, oraz nade wszystko skromny. W chwili potrzeby potrafi też przejąć stery, opanowując kryzysową sytuację. Człowiek idealny, gdyby tylko nie zapomniał tak szybko o swojej żonie, za którą – co prawda – tęsknił, lecz i nie próbował jakoś szczególnie silnie wpłynąć na swoich przełożonych, by ją sprowadzili.
O Natalii nie wiemy za dużo. To kobieta, która całe dnie spędza w domu. Oddana swojemu mężowi, uległa. Nie wiemy jak przeżyła wieść o rzekomej śmierci Tadeusza – jedyne co wiemy na pewno to fakt, że kiedyś w czasie urzędowania Grota na szczytach korporacji znalazła sobie nowego mężczyznę – czy też był to zawsze jej zamiar, czy też inaczej nie potrafiła sobie poradzić w życiu – sprawa nie jest do końca jasna.
Kolejną ważną postacią jest Martin Hoffman, dowódca pomniejszych misji kosmicznych organizowanych przez tę samą super-korporację. Nie znamy go ze zwyczajnych sytuacji - w opowieści jest zawsze na skraju załamania nerwowego, nie do końca radząc sobie ze sprawami jakie dzieją się w jego departamencie. Postać jest ogólnie słabo przedstawiona, była raczej przyczynkiem do pociągnięcia fabuły, niż kimś, na kim trzeba by budować poważniejszy portret psychologiczny.
Mamy również załogę statku Solar-13 i nie, numer nie jest przypadkowy ;) Poza tym, że to „pechowa” liczba… o tym za chwilę.
Jenna, zdolna techniczka, która zawsze dłubie w układach rozlatującego się statku, Nick, osiłek, który jednak zna się na swojej robocie, oraz „Młody”, Matt, nowicjusz. Nie są dokładniej opisani, stworzyłem ich raczej jako narzędzia wykonujące pewne czynności na statku, niż faktyczne, pełnoprawne postaci.
Na samym końcu mamy Fryderyka Nemgura, tajemniczego właściciela korporacji, który w kluczowym momencie przybywa by poszukać swojego najlepszego naukowca (no, prawie najlepszego, wszak Tadeusz okupuje dopiero DRUGIE piętro… ;). On też przyczynia się do finalnego zniszczenia Ziemi.
Postać miała odgrywać znów, instrumentalną rolę w opowieści, a moim jedynym zamysłem podczas tworzenia dialogu była nonszalancja, poczucie wyższości i pewność, że jest on w stanie rozwiązać każdy problem dowolną ilością gotówki lub zasobów ludzkich, którymi dysponuje.
Jedyną ciekawostką jest tylko samo nazwisko Fryderyka, które jest anagramem słowa „Regnum”, czyli „Królestwo”, naturalnie w pięknym języku Rzymian ;)

A! No oczywiście, jeszcze tajemniczy panowie w czarnych garniturach, tak nieodzowni przy każdym możliwym biznesie związanym z aparatem przymusu. Kilku z nich pokazałem również z nieco bardziej ludzkiej strony, nieco żartobliwej i otwartej, miast tylko profesjonalnej i napiętej (Stefan demonstrujący Tadeuszowi działanie centrali).

Jak się pisało?

Proces twórczy, jak to się pięknie nazywa, przebiegł w kilku etapach zatrzymywanych z różnych przyczyn. Nie było większych problemów z prowadzeniem fabuły, poza jedną „blokadą”, w okolicach szybkiego „przewinięcia” wydarzeń kilka lat naprzód, kiedy to Tadeusz musiał zrobić naprawdę sporo, a ja nie miałem czasu, ni serca, by to wszystko biednemu czytelnikowi opisywać. Sprawa została jednak rozwiązana w ledwie parę dni.

Końcówka jest jak zwykle nieco zbyt pospieszna. Mój odwieczny problem, niedoprowadzania wszystkiego do końca tak, jak się powinno to robić, spokojnie i powoli. Zawsze muszę się pospieszyć i zakończyć z mocną szarżą oraz finalnym wybuchem. Teraz jednak chyba trochę przesadziłem, bo rozsadziłem cały układ Słoneczny :D

Zagadki.

Tego za dużo nie było. W zasadzie jedyną ukrytą sprawą były same liczby, które – jak to zapowiadałem – należały do ciągu Fibonacciego. Każda użyta w opowieści liczba jest elementem ciągu Fibonacciego, a jeśli nie jest, to prosiłbym o wskazanie, bo nie było to zamierzone ;)
Tak, Solar-13 też zawiera w sobie liczbę ciągu. Liczba lat, jaka minęła od mianowania Tadeusza na wyższego naukowca do końca świata, a także innych wydarzeń opisywanych poprzedzających to okropne wydarzenie to też ciąg. Nawet liczba zbiorników tlenu które zostały zniszczone, ocalone, oraz te, które od początku znajdowały się na statku to elementy ciągu.

Jeśli natomiast chodzi o technikalia, których trochę było (jak to przy SF), to dokonałem kilku dość dokładnych obliczeń w miejscach, gdzie było to potrzebne.

UWAGA! NAPRAWDĘ DUŻO NUMERKÓW I FIZYKI!!!

Na przykład tlen potrzebny dla załogi. Z danych znalezionych w jednej z książek odnalazłem informację, że w ciągu minuty człowiek w spoczynku zużywa około 200 mililitrów tlenu. To jest 0,3g/min.
Aby załoga była w stanie przeżyć przez godzinę (trzy osoby), konieczne są 72 gramy tlenu. A w związku z tym, że misja trwać ma jeszcze dwa lata, potrzebują najmniej 1261,44 kg tlenu, by się nie udusić. Naturalnie z pewnym zapasem, bo przy samej końcówce stężenie tlenu będzie zbyt niskie, by można było prowadzić efektywną wymianę gazową.

Biorąc pod uwagę konkretne rachunki dotyczące ilości energii wytwarzanej przy pomocy Grotu P, skorzystałem ze wzoru wyprowadzonego przez Einsteina, który jest nader popularny – E=mc^2.
Według niego jeden gram materii przeprowadzonej w czystą energię da nam:

89 875 517 873 681 764 (kwadrat prędkości światła) * 0,001 (jeden gram) = 89 875 517 873 681,764 = 89,876 teradżuli, czyli 89,876 x 10^12 dżula.

Dla porównania AK-47 wyzwala 2000J podczas jednego strzału. A więc by wyzwolić tę samą ilość energii co jeden gram anihilowanej materii musiałby wystrzelić 44 937 758 936 840 razy (prawie 45 bilionów (10^12).
Biorąc pod uwagę fakt, że masa materiału miotającego wynosi od 1,6 do 1,8 grama w każdym pocisku, potrzeba by około 80 887 966 086 312 gram, czyli prawie 81 bilionów (10^12) gram.

Po przeliczeniu tej energii na kalorie, otrzymujemy natomiast 21 466 407 942 057.395 cal = 21 466 407 942,057 kcal.

Biorąc pod uwagę wartości odżywcze pewnych „potraw”, takich jak hamburger, zawierający 245 kcal, musielibyśmy pochłonąć 87 617 991 sztuk.
Natomiast niepozorne jabłko, zawierające 52 kcal/100g, 520 kcal/kg, zmusiłoby nas do pochłonięcia 41 281 553 kg tego pysznego owocu, by zrównoważyć ilość energii zawartą w jednym gramie materii.

Interesujące, ile energii znajduje się w jądrze atomu, nieprawdaż? ;)

KONIEC NUMERKÓW I FIZYKI

Dalsze losy

Nie przewiduję, głównie ze względu na fakt, że Ziemia przestała istnieć ;) Oczywiście można by stworzyć losy poprzedzające te wydarzenia, albo historię dziejącą się równolegle, czy też zupełnie oderwaną od ram czasowych, lecz na razie nie mam takich planów.

No, długo wyszło.
Do zobaczenia w następnej historii!

Aha! Krótka notka – przechodzę na formę tygodniową, wpisy pojawiać się będą w każdy piątek, niezależnie od dnia miesiąca. Jeśli bym nie dawał rady, najwyżej zrobimy jakąś krótką przerwę (wszak sesja się zbliża), lecz na razie wszystko ma się dobrze.
Pierwszy wpis za tydzień (30 maja 2014), co by nie zasypywać bloga takim natłokiem wpisów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło by mi było, gdybyś się przedstawił/a. Niekoniecznie z imienia i nazwiska, nick wystarczy.
Staraj się pisać poprawną polszczyzną, używając wszystkich stosownych znaków.
Co do treści nie będę ingerował - wszak to tylko Twoje zdanie ;)