Pasterz skinął głową, dając znak Gurbowi by ten uderzył w
ziemię swoją maczugą. Skała ożyła, a Goltan odskoczył od ściany i zakrył głowę,
by uchronić się od spadających odłamków. Golem oddzielił się od góry, która
gościła go przez ostatnie kilkaset lat, a następnie stanął przed małym
człowieczkiem, spoglądając na niego z pogardą.
- Kto ośmiela się
budzić mnie z odwiecznego snu? – zapytał grzmiącym głosem, który niósł się po
okolicznych szczytach, powoli rozpływając się w świszczącym wietrze.
- Jestem Goltan,
człowiek i przybyłem by prosić cię, o wielki, byś wspomógł te ziemie w
potrzebie.
- A czemu miałbym
to zrobić? – zaśmiał się golem. – Jakie to wielkie zagrożenie przybywa na ten
świat?
- Ludzie. Inni,
źli ludzie, którzy pragną zniszczyć wszystko na ich drodze.
- Widziałem już
wzrost i upadek dziesiątek cywilizacji. Ludzie, elfy, gobliny, giganci – każdy
miał swój czas świetności. Skalne golemy nie zamierzają mieszać się w te…
niesnaski, drobne przepychanki. Gdybyś widział w swym życiu tyle, ile jam
zobaczył, wiedziałbyś dobrze że twoja tragedia jest tylko jednym tchnieniem
losu, nic nieznaczącym i trwającym jeno chwilę.
Goltan pokręcił głową.
- To dlatego nie
ma już na tych ziemiach skalnych golemów. Wszystko zaczyna układać się w jedną
całość.
Żywiołak mruknął pod nosem, oczekując dalszych wyjaśnień.
- Chłodno
kalkulujecie i wyłączacie się z każdego możliwego konfliktu. Nigdy nie pomogliście
jeszcze nikomu, bo tak było wam najwygodniej. A co z rzeczami ważniejszymi od
własnego życia? Honor? Prawda? Jedność? Nigdy nie stanęliście ze sobą ramię w
ramię i właśnie przez to zostaliście jeden po drugim zniszczeni. Obojętni na
wszystko, niechętni do działania. Gdy w walce padali wasi bracia, wy
cieszyliście się tylko, że to nie po was przybyli. Czy warto jest czekać na
własną zagładę, czy może choć raz w życiu wziąć sprawy w swoje ręce i zapisać
się na kartach historii? Mieć faktyczny wpływ na świat.
Golem parsknął.
- A to ci dopiero,
człowiek poucza odwiecznego strażnika gór… - zaśmiał się żywiołak.
- Jaki z ciebie
strażnik, skoro nigdy nikogo nie uchroniłeś od śmierci, kupo kamieni?! –
wykrzyknął Goltan, a sam Gurb, choć prawie był w stanie spojrzeć w oczy
golemowi, odsunął się, przestraszony.
- Nikt nie będzie
plamił honoru przedwiecznego! – krzyknął golem i zamachnął się, próbując
zgnieść Goltana.
W tym samym momencie jednak gigant rzucił się do przodu i
zablokował jego uderzenie potężną maczugą, która choć złamała się w pół,
wyhamowała impet ciosu golema.
- Któreś z moich
dzieci odważyło się przeciwstawić mnie, by chronić ciebie?! – zapytał ze
zdumieniem żywiołak.
- W nich drzemie
jeszcze krztyna honoru. Są gotowi oddać życie, byle ratować swój lud. Nie to co
ty, psie ścierwo. – Goltan splunął, a Gurb pokręcił z niepokojem głową,
odsuwając się znów na względnie bezpieczną odległość.
- Hmm… - mruknął
golem. – Muszę przyznać, człowieku, że dałeś mi do myślenia…
Pasterz spojrzał w górę, uśmiechając się lekko.
- Dobrze. Tak,
zrobię to. Jako jeden z ostatnich strażników gór, pójdę za tobą, mały
człowieczku, by bronić tych, którzy tego potrzebują. Może faktycznie przez te
wszystkie lata zapomnieliśmy jak być prawdziwymi strażnikami…
Olbrzym spojrzał na golema z niedowierzaniem.
- Zmierzamy w
stronę zatoki Ak’t, golemie. Giganci pójdą zaraz za tobą, Gurb ich poprowadzi –
powiedział Goltan.
Żywiołak wyciągnął skalną rękę w stronę człowieka,
pozwalając mu na nią wejść. Położył go delikatnie na swojej głowie i ruszył
spokojnymi, długimi susami na południowy wschód. Goltan zakleszczył się
sprytnie pomiędzy kilkoma kamieniami tak, że był w stanie bez żadnej asekuracji
siedzieć bezpiecznie na głowie golema. Pasterz zaśmiał się krótko, nie mogąc
uwierzyć że właśnie przekonał do swojej sprawy oddział olbrzymów i skalnego
golema.
Dobra, nadrobiłam wszelkie zaległości ;)
OdpowiedzUsuńNo i jak zwykle jest super ;D