Aenna już od kilku godzin szła szybkim krokiem przez las.
Zboczyła ze szlaku, wiedząc, że do miejsca jej przeznaczenia nie prowadzą żadne
ścieżki.
Masakra w wiosce nie pozostawiła nikogo przy życiu
nikogo. Wszyscy zmarli na miejscu, nieraz w wielkich katuszach, a symfonii
destrukcji dopełniła śmierć samego winowajcy, pozostawiając dziewczynę jako
ostatnią ocalałą.
Słowa mężczyzny wciąż rezonowały w jej głowie, wracając
gdy tylko myślała, że uwolniła się od nich choć na chwilę. „Znajdź
dziewczynę…”. „Aenna”. Czy to naprawdę mógł być jej wybawca sprzed tych
wszystkich lat? A jeśli tak, to w jaki sposób sprowadził na siebie tak
straszliwy los. I czy to, że go zabiła świadczy o największej niewdzięczności
oraz zdradzie, czy może wręcz przeciwnie – pomogła w wyzwoleniu swojego wybawcy
spod jarzma F, a wszystko to uczyniła w dobrej wierze, próbując ratować innych
ludzi od jego niszczycielskiej mocy.
Pytania krążyły wokół jej głowy przeplatane co chwila
urywanymi słowami maga. Aenna mogła udać się tylko w jedno miejsce, by poznać
prawdę – do lasu dzikich Elfów, które – choć bardzo niegościnne i wrogo
nastawione do wszystkich spoza ich rasy – znane były ze swych niesamowitych
umiejętności magicznych oraz posiadania potężnych artefaktów, które mogły jej
pomóc znaleźć odpowiedzi na pytania, które ją dręczyły.
Dziewczyna przystanęła. Ptaki toczące śpiewne boje ponad
jej głową nagle zamilkły. Nie była już sama, została zapewne zauważona przez
patrole Elfów, które teraz okrążały ją i powoli zbliżały się, by schwytać ją,
lub zabić na miejscu. Taki był jednak jej plan.
Jej bariera, utrzymująca stałą temperaturę, znikła, a
zimny wiatr przebił się prosto przez jej cienki habit, wywołując przejmujący
dreszcz. W tym samym momencie ktoś pojawił się tuż za nią. Czuła ciepło jego
ciała, zupełnie inne od otaczającego ją chłodu. Dłoń dotknęła jej ramienia, a
po chwili uderzyły na nią dziesiątki liści, rozstępując się jednak na chwilę
przed tym, nim dotknęły jej twarzy. Wszystko znieruchomiało tak szybko, jak się
zaczęło, a tajemnicza dłoń zniknęła. Gdy Aenna obejrzała się za siebie, nie
dostrzegła nikogo.
Znajdowała się w niewielkim pomieszczeniu w całości
zbudowanym z ciasno upakowanych liści oraz gałęzi spajających wszystko ze sobą.
Pośrodku pokoju znajdowała się okrągła studnia wypełniona po brzegi
niesamowicie niebieskim płynem, który zdawał się emanować jasnym światłem.
- Odpowiedź na
twoje pytanie brzmi – tak. To on – rozległ się głos zaraz obok jej ucha. Tafla
wody zafalowała.
Aenna wzdrygnęła się i natychmiast odwróciła w stronę z
której dobiegał dźwięk, lecz nie była w stanie nic dostrzec.
- Był opętany
przez F, wyświadczyłaś mu przysługę, więc nie miej żalu. A teraz słuchaj
uważnie, bo twoje przybycie tutaj ma swoje źródło w planach samych bogów.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i postąpiła krok do przodu,
ku niesamowitej studni.
- Na południu
burzy się porządek, ale i nowy ład powstaje. Iskierka wolności zapalona przez
szarego błyska coraz bardziej intensywnie, niedługo wybuchnie potężnym
płomieniem, przywracając pokój… lecz losy te wciąż jeszcze nie są pewne. – Woda
marszczyła się i buzowała z każdym słowem, na swój sposób nadające emocje
wypowiadanym słowom. - Na wielkich wodach pojawiła się już czarna plaga, która
przybędzie z pomocą swoim dzieciom. Musisz iść. Musisz ruszyć ku zatoce Ak’t,
jak nazwaliście ją wy, synowie i córki Eb, by wspomóc armię, która się tam
zbiera. Twoje czyny nie będą znaczne, ale przeważą szalę na stronę twoich
braci.
- Ale… co z…
- Nie winnaś się
kłopotać, bo bogowie spoglądają na ciebie łaskawie i zdejmą z twego gardła
czarny łańcuch nałożony przez F, który jednak więcej dobrego niż zła uczynił.
Moc twoja jest wielka, a gdy poparta zostanie zdecydowaną inkantacją,
niespotykane rozmiary zyska. Użyj jej w służbie dobra, a bogów dary posypią się
na ciebie i lud twój. Sprzeciw się im jednak – woda chlusnęła pod samo
sklepienie, a ton nagle zmienił się na bardziej bezosobowy – a gniew ich będzie
okrutny.
Ktoś złapał ją za ramię i delikatnie odciągnął od elfki,
która stała tuż przy niej. Wszystko natychmiast zniknęło w gąszczu, jakby drzewa
i krzewy same pragnęły ukryć swój słodki sekret. Trzymająca ją dłoń zniknęła, a
ptaki na ponów zaczęły śpiewać. Znalazła się na ośnieżonej równinie, kilkaset
metrów od linii drzew. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, czując jak zimne
powietrze łaskocze jej gardło. Oddech ten wydawał się być inny, lżejszy. Jakby
z jej piersi zdjęty został wielki ciężar.
W oddali usłyszała niski, grzmiący dźwięk, jakby zbliżał
się do niej front burzowy. Dźwięk narastał, a wraz z nim do uszy Aenny zaczęły
dochodzić pojedyncze, wysokie szczeknięcia i kliki, które z każdą chwilą
stawały się coraz bardziej wyraźne. Dziewczyna powoli lustrowała linię drzew,
szukając oznak ruchu, starając się odnaleźć źródło niepokojącego dźwięku.
Nagle, spomiędzy potężnych pni w pełnym galopie wybiegły
dziesiątki olbrzymich bestii o szarej skórze, pędzących wprost na nią. Aenna w
pierwszym odruchu podniosłą zasłonę, a następnie przygotowała się do rzucenia
zaklęcia, lecz wiedziała, że walka przeciw takiej hordzie jest bezcelowa. Nim
jednak rzuciła się do bezcelowej ucieczki, spostrzegła że po grzbietach
potworów z gracją skaczą wysokie postaci, tańcząc, w wielkich susach
przesadzając z bestii na bestię, co jakiś czas wydając szczekające, wysokie
krzyki. Stado zaczęło powoli zbijać się w ciaśniejszą kulę, a następnie
rozstąpiło się, otaczając Aennę ciasnym kołem.
Potwory miały na pyskach olbrzymią, ciężką kostną
zasłonę. Z ich wielkich nozdrzy buchały kłęby pary. Jedna z wysokich postaci
zeskoczyła z gracją na ziemię, a następnie podeszła do dziewczyny. Elf
przykląkł na jedno kolano i spuścił głowę.
- Jesteśmy
władcami bestii, pani. Z rozkazu Przedwiecznej stawiamy się na rozkaz by
wspomóc ciebie i twoich braci w walce o wolność tego świata.
Aennę zaczął pochłaniać chód niepewności i strachu, lecz
wtedy błękitny symbol na jej piersi zapulsował słodkim ciepłem, a wszystkie te
uczucia odpłynęły w niebyt.
- Przyjmuję was i
wasze bestie. Jedziemy do zatoki Ak’t, elfie – powiedziała Aenna z
niespodziewaną pewnością siebie. Dopiero teraz zauważyła, że klęczący przed nią
tancerz miał na ramieniu czerwony liść wykonany z metalu – najprawdopodobniej
były to insygnia władzy, bo pozostali, stojący na baczność, porozrzucani po
grzbietach całego stada, nie posiadali takiego akcentu.
- Jestem Elnao,
pani. Mamy przygotowaną uprzęż na jednej z bestii, specjalnie dla ciebie. Nie
minie tydzień, a dotrzemy na miejsce.
Aenna skinęła głową i wyciągnąwszy rękę pozwoliła się
poprowadzić do jednego z potworów, który zaczął niespokojnie oddychać i uderzać
nogami o ziemię. Kilku władców bestii ruszyło w jej kierunku, gotując się na
ujarzmienie bestii, lecz dziewczyna położyła delikatnie dłoń na kostnym
pancerzu jednej z nich. Stwór spojrzał na nią wielkim, czarnym ślepiem i
uspokoił się. Pozostałe elfy zamarły.
Faktycznie bogowie musieli jej sprzyjać, bo właśnie ze
smutnej konieczności stała się dla władców obiektem podziwu. Z gracją wspięła
się po sznurowej drabince i usiadła na niskim fotelu przymocowanym pasami do
tułowia bestii. Elnao wydał rozkaz, a pozostali rozpierzchli się, pokrzykując i
zachęcając potwory do biegu w określonym kierunku.
Jestem, żyję, nie zapomniałam ;p Ale postanowiłam obrać inną "taktykę" i czekać ze dwa tygodnie, żeby przeczytać sobie wszystko na raz ;) Tak mi wygodniej, mam wrażenie jakbym czytała książkę, zwłaszcza, że twoje opowiadanie można spokojnie porównać jakościowo do powieści :D To lecę dalej ;p
OdpowiedzUsuńWolałabyś więc, żeby wpisy były bardziej obszerne i rzadsze? Rozważę ten pomysł, może zmienię sposób wstawiania fragmentów...
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement, chociaż nigdy nie przyznam, że mój poziom zbliża się do poziomu wydawniczo-powieściowego ;)