czwartek, 1 maja 2014

#2 Kwant Filozoficzny

Z tego co zrozumiał czytając zawiłe, prawnicze pismo, jego kontrakt na mocy któregoś z punktów oryginalnej umowy przeszedł w wersję bardziej zaostrzoną. W zamian za ułaskawienie od deneuralizacji zobowiązany był pracować w lepszym laboratorium, ze znacznie większym poziomem swobody, z lepszym wyposażeniem, ale zarazem niemalże w całkowitej izolacji od środowiska zewnętrznego.
Może ubiegać się o zakwaterowanie jego żony w obiekcie, w jego kwaterach mieszkalnych, ale dopiero po upłynięciu okresu dwóch lat nieprzerwanej, produktywnej pracy, co – tak naprawdę – mogło oznaczać wszystko.
Naturalnie mógł przekazywać dowolną ilość swojej powiększonej trzykrotnie wypłaty swojej małżonce w procesie zautomatyzowanego przelewu, mógł też wysłać do niej dokładnie jeden list miesięcznie. Treść korespondencji naturalnie będzie sprawdzana i… korygowana w razie potrzeby.
Plusem było to, że pierwszymi zleconymi mu badaniami było odkrycie czym są tajemnicze kwanty energii wykryte przez satelity, a jeśli to możliwe, odnalezienie dla nich nowego zastosowania.
Tadeusz zamknął teczkę na zamek genetyczny, odłożył ją do szuflady w białym biurku i spojrzał z niepokojem na telefon. Musiał wziąć się do pracy, ale nie miał odpowiedniego sprzętu. Jak zrobiła ta dwójka osiłków? Niebieski guzik?
Naukowiec nacisnął przycisk, przykładając słuchawkę do ucha. Odezwał się elektroniczny, kobiecy głos:
 - Centrum zaopatrzeniowe, kwadrant ósmy, co mogę dostarczyć?
 - Eee… Potrzebowałbym… komputera. Z dostępem do satelitów wysokiej orbity. Oraz dyfraktora kwantowego ze zmienną ilością oraz charakterem barwy wiązki.
 - Oczywiście, zamówiony sprzęt jest już w drodze. Czy mogę pomóc w czymś jeszcze?
 - Kiedy śniadanie? – rzucił Tadeusz, nie do końca pewien skąd pojawiło się to pytanie.
 - Proszę sprawdzić prawą szufladę swojego biurka. Znajduje się tam zapas substancji odżywczych na najbliższe dwa miesiące. W razie braków, proszę o zgłoszenie.
Maszyna rozłączyła się, zostawiając naukowca w stanie lekkiego osłupienia. Pociągnął za rączkę, a w skrytce faktycznie odnalazł całe rzędy pastylek odżywczych, nieużywanych przez klasę średnią ze względu na gigantyczną cenę. Wyciągnął jedną i spojrzał na nią pod światło. Nic, zwykły, biały proszek zamknięty w formie tabletki. Bez przekonania włożył ją do ust, a następnie połknął.
 - Zupełnie n… - Nie dokończył, bo ściana na ponów się rozstąpiła, wpuszczając do środka dwie kobiety w egzoszkieletach. Jedna niosła dyfraktor, który postawiła na półce, druga zostawiła na biurku niewielką, białą skrzyneczkę ze srebrnym „M” na obudowie.
Kurierki zniknęły tak szybko, jak się pojawiły, pozostawiając po sobie tylko delikatny owocowy zapach perfum.
Tadeusz używał już wcześniej komputera tego typu, ale nigdy takiej klasy. Wszystkie zewnętrzne media oraz – co istotniejsze – komponenty maszyny zostały zawarte w małym, metalowym pudełeczku. W teorii wystarczyło tylko nacisnąć na duży przycisk umieszczony na górze i…
Naokoło obudowy otworzyła się mała szczelina, z której wystrzeliły wiązki lasera, omiatające pomieszczenie w szaleńczym tempie. Po chwili zniknęły, a na przystosowanym do tego panelu wbudowanym w biurko wyświetlony został ekran powitalny z logiem „M” w centrum.
Szczelina zasklepiła się, pozostawiając tylko kilka małych dziurek, które zapewne miały odpowiadać za interakcję z urządzeniem.
Tadeusz wyciągnął ręce do przodu tak, by mógł je w miarę wygodnie trzymać przed sobą, wpierając się łokciami o blat. Komputer zareagował, tworząc trójwymiarową reprezentację sfery roboczej w postaci sześcianu zawieszonego w powietrzu. Naukowiec zanurzył dłonie w pomarańczowo-czerwony hologram i skręcił je jakby wyciskał sok z pomarańczy.
Kolor zmienił się na niebieski, a nad sześcian wyskoczył osobny ekran kontrolny satelitów.
 - Jezu, to się dzieje naprawdę…
Tadeusz powiększył rozmiar okna i zaczął klikać w kolejne opcje, ustawiając czujniki na odbiór kierunkowy kwantów z każdego z szesnastu podstawowych kierunków – północ, południe, wschód, zachód, wszystkie kierunku pośrednie oraz reprezentacja owej gwiazdy kompasu w ośmiu pośrednich wartościach w przestrzeni. Satelity po kolei zgłaszały gotowość, blokując swój tor ruchu w określonym położeniu.
Teraz wystarczyło czekać na wyniki pomiarów. Dowiedzieć się skąd pochodzi energia, jak często przepływa przez naszą planetę, za co odpowiada, jak dokładnie się zachowuje…
Tadeusz oparł się na swoim białym, nieskrzypiącym fotelu.
 - Jeśli teraz się obudzę, przysięgam że wyrzucę budzik przez okno – powiedział, czując jak tabletka odżywcza zaczyna wypełniać jego żołądek.


Dane powoli zapełniały tabelki, aktualizując ilość odbieranych kwantów oraz całą ich charakterystykę co godzinę. Tadeusz w tym czasie rozpisał pobieżnie plan testowania właściwości, w razie potrzeby zamawiając odpowiedni sprzęt – teraz już jego półki uginały się od skomplikowanych urządzeń przyniesionych przez kurierów.
Naukowiec uznał, że tajemnicze kobiety muszą być robotami, całkowicie syntetycznymi formami obleczonymi w pseudorealistyczną skórę. Ich oczy nigdy się nie zamykały, cały czas wpatrując się w przestrzeń, a większość z nich wyglądała niemalże tak samo. Ulotny zapach ich perfum pewnie miał nieco oswoić użytkownika z myślą obcowania z jednocześnie tak realistycznym, ale i pozbawionym duszy bytem.
Mężczyzna zaczynał odczuwać zmęczenie. Sztuczne oświetlenie laboratorium nijak nie pomagało w określeniu godziny. Zerknął na zegarek umieszczony w jednym z rogów sześcianu. Godzina do północy – spędził prawie cały dzień na wstępnej analizie wyników, planowaniu wszystkiego, przygotowywaniu miejsca pracy, a wszystko to w jego umyśle zapisało się najwyżej jako nader miło spędzona godzina.
Tadeusz ziewnął przeciągle i wstał z krzesła. Dopiero teraz naprawdę poczuł jak długo musiał tu siedzieć – tyłek był cały zdrętwiały, a plecy nie pozwoliły się wyprostować za pierwszą próbą. Bez przekonania ruszył w stronę kwater mieszkalnych, do których wejście znajdowało się dokładnie naprzeciw przeszklonych drzwi wejściowych. Gdy tylko przestąpił próg, wszystkie światła przygasły, a zewnętrzna szyba pokryła się mlecznym nalotem, blokując wszelkie wścibskie spojrzenia, jeśli takie kiedykolwiek mogłyby się pojawić.
Pewnie i tak obserwowali go przez poukrywane wszędzie kamery.
Tadeusz wziął szybki prysznic w kabinie znajdującej się tuż obok łóżka. Jego brudne ubrania zniknęły, zapewne zabrane przez dziwnych kurierów centrum naukowego, na ich miejscu pojawiły się jednak świeże. Proste, szare spodnie i długi, oślepiająco biały fartuch, zachodzący za kolana, zapinany na kilkadziesiąt guzików, jak sutanna. Kołnierzyk był dość wysoki, wywinięty i ciasno przylegający do szyi. Naukowiec położył wszystkie ubrania na srebrnym krześle stojącym pod ścianą i w samych slipach wszedł do łóżka. Gdy tylko zamknął oczy, wszystkie światła zgasły, pozwalając mu niemal natychmiast odpłynąć do krainy snów.

Obudził się pod wpływem delikatnej muzyki, której źródła nie potrafił zidentyfikować. Panele powoli rozjaśniały się, imitując wschód słońca, z każdym lumenem wyemitowanym z ich powierzchni rozbudzając Tadeusza coraz bardziej.
Naukowiec ubrał się pospiesznie i wszedł do głównego laboratorium. Wciągnął głęboko powietrze, czując ulotny zapach ozonu wytworzonego przez pracujący komputer. Więc to jednak nie był sen.
Z uśmiechem na ustach usiadł przed sześciennym wyświetlaczem i wywołał tabelę z wynikami.
Setki kolumn wypełnionych cyferkami zlewało się w jedno. Ilość danych jakimi dysponował była oszałamiająca, ale przy użyciu kilku sprytnych funkcji, które stworzył, wyekstrahował średnie oraz najważniejsze punkty wszystkich odczytów. Ponad wszystkie inne okna wyskoczył końcowy raport charakteryzujący nową anomalię.

Średnia ilość przekazywanej energii: 0,0377 J;
Średnia częstotliwość występowania: 3 kwanty/minutę, kierunek NE-F względem centrum galaktyki;
Charakterystyka spektrum: Niemożliwa do zaklasyfikowania;
Reaktywność: Ponadprzeciętnie wysoka;
Uwagi: Kwanty zarejestrowane tylko w czujniku NE-F, śladowo w czujniku SW-B;

Tadeusz otworzył kolejny program, a następnie zlecił jednej z maszyn przyniesionych poprzedniego dnia przekierowanie promieniowania przepływającego przez to pomieszczenie w stałym tempie i przepuszczenia jej przez różne ośrodki. Zaznaczył kilka interesujących go pierwiastków oraz związków, a następnie zamknął konsolę.
Podekscytowany poderwał się z krzesła i podczas gdy serwomotory gdzieś po jego prawej zaczynały pracować, on spojrzał przez niewielki okular, dostrajając soczewki. Chciał sprawdzić, czy istnieje jakikolwiek wzór w pojawianiu się dziwnego promieniowania – może właśnie odkrył wiadomość nadawaną przez jakąś obcą rasę? Serce mu przyspieszyło, na samą myśl o tak wiekopomnym odkryciu.


Kilka godzin później Tadeusz wiedział już znacznie więcej o komponencie, który zaczął w myślach nazywać „X”. Nie była to do końca czysta energia pogrupowana w kwanty, jak zakładał wcześniej. Nie była to też w pełni uformowana cząstka elementarna podobna do protonu, elektronu czy bozonu Higgsa. Komponent X przypominał raczej formę przejściową między tymi dwoma stanami, zmieniającą się dowolnie zależnie od tego z czym wchodził w interakcję, zawsze będąc antagonistą w reakcjach – zderzając się z materią uwalniał wielkie ilości energii, wpadając w pola promieniowania lub innego rodzaju mocy „krystalizował się”, tworząc niewielkie cząstki, które niemal natychmiast znikały.
Tadeusz domyślał się, że ów niezidentyfikowana substancja w razie potrzeby albo odbierała część potencjału energii, przenosząc swój punkt równowagi ponad granicę tworzenia materii, albo odbierała siły cząstkom, przeważając szale i ulegając anihilacji. Zastosowania były dość oczywiste – produkcja znacznych ilości energii w warunkach zbliżonych do zimnej fuzji, co oczywiście było niewyobrażalnym skokiem naukowym, szczególnie w świecie pozbawionym niemal zupełnie paliw kopalnych, wychodzącym z olbrzymiego kryzysu energetycznego poprzez umieszczanie na orbicie wielkich ilości satelitów słonecznych. Jednocześnie jednak naukowiec był w stanie znaleźć dla komponentu X zastosowanie militarne, jako źródło mocy niszczącej esencję otaczającego nas świata – materię. Zastosowania nieco bardziej futurystyczne, takie jak odbieranie energii gwiazdom, czy może nawet czarnym dziurom oczywiście pozostawało do zbadania, lecz nie było ani oczywiste, ani zbytnio palące.
Tadeusz czuł jednak, że jest w komponencie X coś, czego jeszcze nie odkrył. Coś znacznie większego niż wielki potencjał w tworzeniu energii z dowolnej cząsteczki. Wtem przypomniał sobie jednak, że jeszcze nie sprawdził wyników zamówionych jakiś czas temu – maszyna, która już dawno przestała pracować, miała za zadanie naświetlić komponentem X próbki konkretnych pierwiastków. Podszedł do elementu roboczego machiny, a następnie wyciągnął małe, metalowe płytki.
Porównał wyniki z dokumentacją, układając blaszki w odpowiednich miejscach i stwierdził, że maszyna musiała ulec awarii, ponieważ nic nie zgadzało się z pierwotnymi założeniami eksperymentu. Tadeusz nieco speszony podszedł do telefonu i nacisnął niebieski przycisk. Odezwała się ta sama kobieta, którą wcześniej usłyszał. Zaczynał podejrzewać, że i ona jest robotem.
 - Witam, centrum zaopatrzeniowe, w czym mogę pomóc?
 - Chciałbym się dowiedzieć, czy istnieje możliwość wezwania pomocy technicznej w sprawie jednej z maszyn. Wydaje się, że przestała działać prawidłowo.
 - Z działem konserwacji skontaktować się można poprzez żółty przycisk umieszczony na telefonie. Czy mogę pomóc w czymś jeszcze?
 - Nie, dziękuję. I przepraszam. - Kobieta rozłączyła się, nim zdążył dokończyć.
Tadeusz nacisnął żółty guzik. Natychmiast zgłosił się miły, męski głos.
 - Witam, centrum napraw. W czym mogę pomóc?
 - Wydaje mi się że jedna z maszyn, manipulator programowany, uległa awarii. Czy mógłbym prosić o przysłanie…
 - Obsługi technicznej, oczywiście. Ktoś powinien pojawić się… teraz. – W momencie gdy mężczyzna w słuchawce wypowiedział ostatnie słowo, ściana rozstąpiła się, przepuszczając typowego robota naprawczego z kilkoma chwytakami wyrastającymi z jego boków.
Tadeusz odłożył słuchawkę.
 - W czym mogę pomóc? Jakie są objawy awarii?
 - Zlecone próbki nie zostały umieszczone w odpowiednich miejscach. Dostałem zupełnie sprzeczne wyniki.
Robot podszedł do maszyny i podłączył się do terminala.
 - Wszystko jest w najlepszym porządku. Próbki zostały umieszczone w prawidłowy sposób, proszę spojrzeć.
Manipulator wyciągnął ze swoich trzewi małą, rudą, metalową blaszkę, która po przecięciu wiązki promieniowania zmieniła kolor na jasnozłoty.
Tadeusz nie miał pojęcia co się właśnie stało. Wyrwał metal ze szponów chwytaka i obejrzał ją dokładnie ze wszystkich stron. Czy to możliwe aby…
Robot zniknął w ścianie, uznawszy że jego pomoc nie jest potrzebna. Naukowiec nachylił się nad notatnikiem, porównując metale wprowadzone i uzyskane.
Tytan zmienił się w hafn. Chrom stał się wolframem. Żelazo zamieniło się w osm, a miedź w… złoto.
Wyglądało na to, że komponent X dodawał każdemu atomowi określonego pierwiastka dokładnie dwie, wypełnione powłoki elektronowe razem z pełnym zestawem protonów, przemieszczając go dwa okresy w dół. Czyżby Tadeusz odkrył właśnie poszukiwany od zamierzchłych lat… kamień filozofów?


Komponent X, zwany również Grotem P ma możliwości dodawania określonej liczby protonów oraz elektronów do pierwiastka, który napotka na swojej drodze w procesie odwrotnym do anihilacji, a zarazem niezaobserwowanym od momentu wielkiego wybuchu – kreacji materii z czystej energii.
Tadeusz szybko został okrzyknięty geniuszem, jego prace ujrzały światło dzienne, a on sam otrzymał olbrzymie laboratorium na osobnym piętrze i mając pod sobą dziesiątki innych naukowców kontynuowała badania nad komponentem X, tworząc dość tanie w produkcji kolektory oraz maszyny dozujące ilość Grotu P w taki sposób, by zmieniać pierwiastki według uznania operatora.
Generacja energii wejdzie lada dzień na zupełnie inny poziom. Dzięki jednej tonie węgla, choć tak naprawdę mógł to być jakikolwiek inny związek lub pierwiastek, uzyskać można energię potrzebną całemu światu, przeszło osiemdziesięciu dwóm miliardom ludzi mieszkającym w wielopoziomowych miastach, jednocześnie nie emitując żadnych zanieczyszczeń do środowiska – cała energia wytworzona w reakcji była absorbowana, nie pozostawiając po sobie ani jednego atomu pozostałości.
Na oceanach niebawem zaczną pojawiać się zakotwiczone platformy na których poustawiane będą olbrzymie kolektory będące w stanie dostarczyć po dziesięć kanistrów uwięzionego Grotu P dziennie. System luster i osłon pozwoli na efektywne magazynowanie komponentu X z minimalnymi stratami ilości cząstek, a jeden taki pojemnik wystarczy elektrowni na pięć lat ciągłej pracy, naturalnie przy zasilaniu dodatkowymi ilościami materii, gdyż nowe oddziaływanie jest tylko inicjatorem wszystkich reakcji.
Wkrótce wszystkie statki kosmiczne zostaną wyposażone w kolektory Grotu P, dzięki którym podróże międzygwiezdne staną się możliwe, a wysyłanie ładunków na orbitę zacznie być coraz tańsze i tańsze. Porzucono wszystkie inne projekty mające na celu usprawnienie lotów kosmicznych, wynoszenie ładunków poza Ziemską atmosferę oraz generację energii w sposób niezależny od źródeł kopalnych. Teraz nawet garść piasku mogłaby zasilić reaktor Grotowy, zapewniając niesamowite ilości energii.

 - Niezły gość, ten Tadeusz, nie Jenna? – zapytał Nick odkładając metalową ramkę z gazetą.
 - Gdyby nie on, teraz pewnie siedziałbyś gdzieś w Chicago, w okolicach piątego poziomu, zbierając muł i fekalia ściekające z góry – odpowiedziała kobieta sprawdzająca przewody biegnące w jednej ze ścian. Mały skaner zapikał, wskazując przetopienie się izolacji.
 - Nasza misja ruszyła na długo przed odkryciem tego gościa. Po prostu dostaliśmy trochę zmienione wytyczne co do próbek i badań, jakie mamy wykonać w naszej drodze na Słońce.
Kobieta mruknęła coś pod nosem, zdejmując metalowy panel i ostrożnie odcinając kawałek zniszczonego przewodu, a następnie wymieniając go na nowy.
Rozległ się alarm, czerwone światła zaczęły migać, nieprzyjemnie rażąc oczy.
 - To ja, to ja! Nie zrobiłam obejścia, przepraszam – powiedziała techniczka wciskając odpowiednią sekwencję przycisków na swoim naramiennym panelu. Przykręciła osłonę przewodów, a następnie usiadła naprzeciwko Nicka.
Błyszcząca, czarna powierzchnia stołu zmatowiała, a następnie rozstąpiła się. Mały wysięgnik podniósł szklankę z pomarańczowym płynem na odpowiednią wysokość tak, by zatrzaskujący się fragment mebla mógł podeprzeć naczynie. Dziewczyna wzięła niewielki łyk i spojrzała za wizjer tylko po to, by zobaczyć nieprzeniknioną czerń – była za daleko i światło z wnętrza kabiny przyćmiewało blask gwiazd.
Z korytarza po lewej zaczęły dobiegać szybkie, ciężkie kroki. Techniczka wychyliła się, by zobaczyć co się dzieje. Ku nim biegł najmłodszy członek załogi, Matt, z paniką wymalowaną na twarzy. Młodzik wbiegł do kantyny i zgiął się, wspierając ręce na kolanach.
 - Straciliśmy dwa zbiorniki z tlenem! Mikrometeory podziurawiły połowę osiemnastego sektora – wydyszał chłopak.
Jenna i Nick spojrzeli na siebie, dziewczyna zareagowała niemal natychmiast otwierając panel alertu zabezpieczeń. Faktycznie, alarm nie był spowodowany przerwaniem obwodu, a awarią części statku. Techniczka przywołała większy trójwymiarowy podgląd stanu, który wyświetlił się nad stołem w postaci kuli najeżonej wieloma czworościanami foremnymi – każdy z nich reprezentował oddzielny sektor lub podsystem statku. Jenna wciągnęła kilka z nich, sprawiając że figury urosły, zmieniając się w długie prostopadłościany z piramidkami na końcu, wyświetlając dokładne informacje o awarii.
 - Zostało nam dziesięć procent początkowej zawartości tlenu. Szlag trafił akurat zbiorniki, które były wypełnione czystym tlenem – korzystaliśmy do tej pory z tych, które pozostały nienaruszone – powiedziała dziewczyna, obracając kulą i zabezpieczając sąsiednie sektory.
 - Co teraz? Zawracamy? – zapytał ponuro Nick.
 - Nie zdążymy dolecieć nawet do Wenus. Możemy natomiast dotrzeć do orbity docelowej, wykonać kilka pomiarów, wysłać transmisję na Ziemię i…
Nikt nie odważył się przerwać martwej ciszy jaka zapadła po tych słowach. W końcu Nick nie wytrzymał, wstał i podszedł do wizjera, wbijając wzrok w blade światło co jaśniejszych gwiazd.
 - Grot – powiedział w końcu.
 - Co: Grot? – zapytał najmłodszy.
 - Ten jego generator i komponent X. To może zmieniać pierwiastki. Pozamieniajmy azot z powietrza w tlen, przecież to tylko jeden proton i elektron więcej, nie?
 - To… może się udać. Trzeba tylko zdobyć dokładne plany. Młody, wyślij wiadomość do dowództwa, przedstaw raport sytuacyjny i poproś o wsparcie ze stworzeniem generatora tego Grota.

Chłopak przytaknął i puścił się biegiem przez korytarz, w stronę mostka. 

2 komentarze:

  1. Niesamowite, że równie dobrze wychodzi Ci pisanie "klasycznej" fantastyki i SF :O W dodatku nawet ja wszystko zrozumiałam (a chodzę do II gim. xD).
    "Coś znacznie wielkiego niż wielki potencjał w tworzeniu energii z dowolnej cząsteczki" - większego? ;p Więcej nie zauważyłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie tylko lepiej.

      Usuń

Miło by mi było, gdybyś się przedstawił/a. Niekoniecznie z imienia i nazwiska, nick wystarczy.
Staraj się pisać poprawną polszczyzną, używając wszystkich stosownych znaków.
Co do treści nie będę ingerował - wszak to tylko Twoje zdanie ;)