Słońce wstawało powoli, wychylając się zza horyzontu i oblewając złotym blaskiem szklane, walcowate budynki poustawiane w równych odstępach.
Szyby, pokryte od środka skraplającą się wodą były wciąż powoli przecierane przez biodrony, zapewniając odpowiednie zakrzywienie promieni słonecznych padających na liście roślin znajdujących się w środku.
Erg wyszedł ze swojego domu, ubrany w codzienny kombinezon klimatyczny, jak zwykle jasnozielony. Wiatr wiejący z południa rozwiał mu trochę już za długą czuprynę, a że był dość chłodny, zmusił małe dysze umieszczone w kołnierzyku do wysłania kontrprądów aklimatyzujących w stronę twarzy.
Mężczyzna ruszył szeroką drogą w stronę pierwszej szklarni, w której znajdowały się świeże sadzonki przeznaczone do zbierania za dwa miesiące. Śluza szybko zamknęła za nim drzwi z cichym mlaśnięciem, starając się nie dopuścić do zmiany wilgotności wewnątrz izolowanego środowiska i zniwelować straty poniesione z powodu rozpylania dodatkowych ilości wody.
Erg wsiadł do podnośnika a następnie ruszył w górę, do pierwszego pierścienia. Wchodząc między zieleń poczuł jak zwiększona ilość tlenu, nieodessana jeszcze przez biodrony dbające o odpowiednie stężenie dwutlenku węgla, uderza go w nozdrza świeżym, oszałamiającym zapachem.
Dotknął ziemi kilku sadzonek, sprawdzając wilgotność. Przejechał palcami po delikatnych listkach, zbadał zawiązki owoców i siłę gałęzi podtrzymujących - wszystko wydawało się być w najlepszym porządku.
Wrócił do windy i ruszył w górę, by sprawdzić jak mają się bardziej dojrzałe sadzonki drugiego kręgu.
Zmieniał właśnie odrobinę stopień nawilżenia nocnego, kiedy podnośnik niespodziewanie ruszył w dół, a chwilę później przywiózł z powrotem na górę jego żonę.
- Nie musisz tego robić, dobrze o tym wiesz. Wszystko jest kontrolowane przez główny komputer i setki biodronów oraz bakterionitów. Szklarnie są bezobsługowe, Erg - powiedziała z udawaną złością kobieta.
- Wiem, wiem. Lubię sobie po prostu pochodzić między roślinami. Poza tym właśnie dostroiłem kilka...
- Tak, tak. Nie siedź tu tylko za długo - za pół godziny będzie śniadanie.
Wyszła, nie powiedziawszy ani słowa więcej. On też nie miał nic odkrywczego do zakomunikowania - to nie pierwsza tego typu rozmowa, wszak do szklarni wybierał się co rano od czterech lat, kiedy to zainstalowali nowe implementacje neuronalne pozwalające na uprawę bez ingerencji człowieka.
Czuł po prostu, że musi czuwać nad tym miejscem. Dbać o nie. Włożyć choć odrobinę pracy w plony, które kiedyś zbierze.
***
- Tu XTD-124, zgłaszam się. Przejmuję wachtę. Dobrej nocy, MMRF-3. - Mężczyzna wyszedł z niewielkiej luki utworzonej chwilowo w ścianie.
Dziura zniknęła, a chwilę później pojawiła się kolejna, do której wszedł młody chłopak, wyglądający na nader znużonego i zmęczonego.
XTD usiadł przed konsolą, zalogował się używając służbowych danych, a następnie przeprowadził ogólny skan. Na ekranie poczęły wyskakiwać osobne okienka informujące o stanie systemów.
Podajnik surówki - osiemdziesiąt procent.
Mieszalnik papki - siedemdziesiąt dwa.
Wzbogacasz - pięćdziesiąt.
System odprowadzający - dwadzieścia osiem.
Wypełnienie zbiorników wyjściowych - dziewięćdziesiąt.
Mężczyzna zmniejszył wydajność produkcji, jako że na nocnej zmianie zapotrzebowanie znacznie spadało, a zapasów było aż za dużo.
Praca nadzorcy w fabryce papki była całkiem niezłą posadą. Co prawda nie każdy mieszkaniec Industrium Exilium musiał pracować - większość procesów była w pełni zautomatyzowana i zazwyczaj nie potrzebowała nadzoru - ale XTD zwyczajnie zaczął się nudzić, postanowił więc znaleźć jakieś podrzędne stanowisko by zarobić trochę Exów by móc zapłacić za kilka godzin czasu poza Strukturą.
Struktura była złożoną siecią przedstawioną w formie łatwego w odbiorze interfejsu, mającą na celu zapewnienie podstawowych potrzeb socjalno-emocjonalno-poznawczych przy jednoczesnej oszczędności przestrzeni oraz zasobów.
Słowem była to wielka, stale zmieniająca się i w znacznej części kreowana przez użytkowników symulacja ułatwiająca pracę, zabawę oraz spotkania ze znajomymi podczas gdy fizyczne ciało leżało w jednej z milionów komór zasobniczych, ułożonych w najbardziej efektywny sposób w setkach bunkrów rozmieszczonych na całej powierzchni Industrium Exilium.
W związku z tym że każda komora potrzebowała określonego zaopatrzenia - wody, czystego powietrza oraz papki, miksu odżywczego, a także wydalania wydzielin organizmu, stworzona została wysoko zautomatyzowana sieć zakładów zajmujących się pozyskiwaniem oraz uzdatnianiem wody, oczyszczaniem powietrza, intensywnej hodowli i przetwórstwa żywności a także suszarni oraz spalarni odchodów - wysoka zawartość węgla pochodząca z hiperwęglowodanowego składu papki pozwalała na uzyskanie odpowiedniej ilości energii by zasilić wszystkie inne fabryki.
Nad każdym takim zakładem czuwał co najmniej jeden operator - zmiany trwały równo dwanaście godzin, a strategiczne umieszczenie bunkrów po obu stronach planety pozwalało na naturalne dostosowywanie zmian do dób słonecznych do których przyzwyczajeni są nadzorcy.
Wyżej, na szczeblu organizacyjnym znajdował się tylko Industrium Governanti, wraz z całym sztabem podwładnych, dbających o poszczególne bunkry.
XTD był nadzorcą od kilku dni - praca była dość nudna, ale bardzo odpowiedzialna. Od jego decyzji zależało życie milionów ludzi znajdujących się w komorach trzech bunkrów sektora siedemnastego. Choć jego zadania tak naprawdę ograniczały się do utrzymywania poziomu papki w zbiornikach na co najmniej osiemdziesięciu procentach, pod uwagę trzeba było wziąć wiele zmiennych, jak na przykład stan i sztuczne przyspieszenie wzrostu kukurydzy, podaż mieszalnika i...
Na ekranie pojawiła się czerwona lampka ostrzegawcza z wielkim napisem „Błąd 1421”.
Zintegrowany komputer przetłumaczył kod błędu na „Nieszczelność sektora magazynującego”.
XTD poderwał się z krzesła. Wysłał roboty nadzorujące do odpowiedniej części fabryki, a następnie przełączył podgląd na osobny ekran. Główny zbiornik faktycznie się rozszczelnił - na jednym z łączeń pojawiła się niewielka dziura, przez którą żółtawa, gęsta papka przeciekała i powoli skapywała na podłogę.
Mężczyzna natychmiast wysłał roboty naprawcze na miejsce. Dwa kwadrokoptery przytrzymały w miejscu wycieku stalową łatę, a kolejne cztery zaspawały wszystko, uniemożliwiając dalszy wypływ papki. Robot z precyzyjną aparaturą pomiarową sprawdził spawy, przejrzał zbiornik pod kątem innych uszkodzeń i zameldował powodzenie operacji.
W międzyczasie kilka kolejnych robotów pozbierało kilka ton papki, które zdążyły się wydostać. Te odpady zostaną rurociągiem przetransportowane do stacji spalania, gdzie będą zamienione na energię.
XTD tak naprawdę nie musiał nic robić. Ta procedura również była w pełni zautomatyzowana. Zdarzenie zostało również automatycznie zapisane w dzienniku.
Mężczyzna opadł bezładnie na fotel. Na jego niewypowiedzianą prośbę w kącie jego pola widzenia pojawił się zegarek. Jeszcze osiem godzin i będzie mógł wrócić do swojego domu, znów za pomocą rozpadliny - transport w świecie symulacji nie był żadnym problemem, przeniesienie się z jednej wirtualnej lokacji do kolejnej zajmowało tylko tyle czasu ile potrzebne było na załadowanie nowego miejsca.
Jeszcze tylko osiem godzin i dostanie kolejne trzy Exy. Jeszcze dwanaście i będzie mógł zapłacić za całą godzinę pobytu poza symulacją. Cała godzina prawdziwego chodzenia, używania mięśni. Oczu. Uszu...
„Ciekawe jakie to uczucie” - pomyślał XTD, poprawiając się na fotelu.
***
Sprawdził ostatni pierścień, a następnie spojrzał na lewe przedramię. Bioluminescencyjne elementy rozjarzyły się ukazując wielokolorową mozaikę wskazującą czas słoneczny - miał jeszcze pięć minut, więc mógł zrobić sobie mały obchód wokół szklarni, żeby sprawdzić czy nie ma żadnych wycieków z izolowanego środowiska wewnętrznego.
Obszedł pierwszy walec. Następnie drugi i trzeci. Do czwartego musiał przejść kawałek dalej, ponieważ w nim rosły zioła lecznicze oraz syntezowane były substancje chemiczne używane w innych szklarniach lub domu. Osobny moduł Golgiego pracował obok, pulsując miarowo.
Zaraz za beżową masą coś się poruszyło. Coś odcinającego się od stonowanego kolorystycznie otoczenia.
Erg zamarł, kombinezon zafalował, twardniejąc nieco i odpowiadając na reakcję stresową - wzmocnił struktury, przekierował część zasobów z plecaka do skanowania otoczenia oraz produkcji dodatkowych substancji potrzebnych w razie zranienia - protrombina, fibrynogen, adrenalina, wszystko zgromadziło się w zbiorniczkach magazynowych, natomiast zapas glukozy oraz krwi został dostarczony do ustroju mężczyzny. Zewnętrzny układ neuronalny na bieżąco przekazywał pełny raport sytuacyjny do mózgu Erga. Umysł był jasny, postawiony w pełną gotowość, a to wszystko zajęło zaledwie kilkanaście milisekund.
***
XTD zakaszlał, gdy dwie stalowe rury wysunęły się z jego gardła. Odłączenie od symulacji nastąpiło o kilka sekund za wcześnie, więc mężczyzna musiał doświadczyć całej procedury odłączenia bez chwilowej utraty świadomości.
Gdy tylko sonda żołądkowa i rura dotchawicza odsunęły się na bok, coś wysunęło się również z jego cewki moczowej i odbytu, wywołując silny ból.
Chwytaki wysunęły się z boków trumny, w której się znajdował, a następnie zapięły na jego kończynach stalowe obręcze. Metal otoczył również jego klatkę piersiową i przyczepił się do miednicy. Chłód dotarł również do kręgosłupa, przywierając do niego.
Setki małych igiełek wbiły się w rdzeń kręgowy oraz podstawę mózgu, podłączając egzoszkielet do układu nerwowego - niebieskie diody zaświeciły się na całej długości wszystkich stalowych części urządzenia, a mały holograficzny panel na lewej ręce wyświetlił wiadomość powitalną.
Ból minął w kilka sekund, po tym jak egzoszkielet zablokował określone impulsy docierające do mózgu. Chwilę później zwykły, szary materiał został na niego naciągnięty kilkoma zwinnymi ruchami manipulatorów.
Pokrywa komory otworzyła się z sykiem. Wraz ze wzrostem ciśnienia XTD usłyszał szum i wysoki gwizd, lecz gdy maska zakryła mu twarz, wszystko wróciło do normy.
Mężczyzna powoli wygramolił się na zewnątrz i rozejrzał wokoło.
Stał w ciasnej przestrzeni między dwoma komorami uformowanymi w kształt podłużnego prostopadłościanu. Wokoło nie widać było ani żywej duszy, choć całe, przytłaczająco ogromne pomieszczenie wypełnione czarnymi sarkofagami było oświetlone przytłumionym światłem.
- Halo? Jest tu ktoś? - zapytał XTD, lecz odpowiedziało mu tylko echo, odbijające się wiele razy od odległych ścian jednego sektora bunkra.
Mężczyzna nigdy wcześniej nie opuścił swojej komory. Gdy się urodził system rurociągów przetransportował go właśnie tam gdzie spędził całe trzydzieści dwa lata swojego życia - aż do dziś, kiedy to wreszcie zebrał odpowiednią ilość odwagi i pieniędzy by zobaczyć jak wygląda świat.
Przed oczami mu pociemniało. Jego serce, nieprzystosowane do pionizacji, nie nadążało z pompowaniem krwi, ale systemy egzoszkieletu zareagowały niemal natychmiast, regulując tętno i wspomagając kurczliwość naczyń.
XTD, klucząc między sarkofagami, dotarł do głównej alejki, nieco szerszej od jednej komory, a następnie ruszył w prawo.
Poczuł się nieswojo. Cisza, ogromna przestrzeń, miliony prostopadłościanów, martwych, cichych... mimo to każdy z nich mieścił w swych trzewiach człowieka. Wielu z nich nigdy nie opuściło swojego azylu. Wielu z nich sądziło, że symulacja jest prawdziwym życiem. Wielu z nich nigdy nie poświęciłoby dwudziestu czterech Exów na godzinną przechadzkę po pustym cmentarzysku...
XTD przyspieszył kroku. Chciał przywołać panel odtwarzacza muzyki, ale ten nie pojawiał się. Zapomniał, że egzoszkielet to nie wirtualna rzeczywistość i że ma za zadanie tylko podtrzymywać życie oraz umożliwiać poruszanie się mimo prawie całkowitego zaniku mięśni szkieletowych spowodowanego bezruchem.
Zamiast tego, mężczyzna upewnił się że obręcze trzymają mocno i przeszedł do wolnego truchtu, który stał się coraz szybszym biegiem, aż przeszedł w sprint.
Stawy trzeszczały, nigdy nie używane. Łączenia stalowych części egzoszkieletu bzyczały serwomotorami, a lampki na klatce piersiowej przygasły nieznacznie.
Jednak spomiędzy ciemności naprzeciw mężczyzny zaczął wyłaniać się wielki obiekt. Wysoki i szeroki.
XTD zaczynał coraz wyraźniej widzieć ścianę bunkra.
***
Erg napiął wszystkie mięśnie i pochylając się do tyłu, ruszył w stronę niezidentyfikowanego, szaro-czerwonego obiektu, obchodząc szerokim łukiem moduł Golgiego.
Niezidentyfikowany skrawek szarości okazał się być archaicznym odzieniem, niereaktywnym, zupełnie martwym. Wewnątrz niego, kuląc się, znajdował się... człowiek.
Erg rozkazał swojemu plecakowi zwolnić część zasobów i przekierować je na magazynowanie substancji potrzebnych do udzielania pierwszej pomocy - czerwień wypełzająca w wielu miejscach spomiędzy szarego materiału zapewne była krwią.
***
Ściana była nadzwyczaj... zwyczajna. Ot, zwykły kawał czarnego metalu, dokładnie takiego samego z jakiego wykonana była podłoga.
W oczach XTD wszystko to było jednak tylko symbolem. Dotknął chłodnej powierzchni i pomyślał, że ledwie kilka, może kilkanaście centymetrów dalej znajduje się... świat. Atmosfera, co prawda zanieczyszczona i toksyczna, ale zarazem tak prawdziwa.
Dlaczego zaczął myśleć o tym dopiero teraz? Dlaczego przez wszystkie lata swojego życia obojętne mu było czy tak naprawdę leżał w stalowej trumnie, jeśli tylko jego umysł mógł hulać po całym komputerowym wszechświecie?
Chyba po prostu nie miał porównania. Ale teraz dokładnie wiedział co chce zrobić. Co musi zrobić.
Czerwony sygnał pojawił się na holograficznym interfejsie informując że zostało mu dziesięć minut - dokładnie tyle potrzebował by wrócić do sarkofagu.
Jeszcze raz położył rękę na zimnej powierzchni ściany, a następnie poderwał się do biegu, by zdążyć na czas.
Egzoszkielet nie protestował, dzielnie znosząc wszystkie przeciążenia.
***
Mężczyzna podbiegł do rannego, obracając go na plecy. Przybysz był nieprzytomny, a wokół nadgarstków, łokci, kolan i kostek miał stalowe obręcze, jarzące się na niebiesko. Klatka piersiowa była zamknięta w pancerzu układającym się w kształt żeber i mostka, również podświetlonego. Nienaturalna pozycja wskazywała również, że kręgosłup oraz miednica są w jakiś sposób osłonięte przez egzoszkielet.
Ranny nie miał jednak żadnej maski, dlatego też bez problemu Erg mógł sprawdzić co dzieje się z nieznajomym - przyłożył dłoń do jego twarzy i pozwolił by zewnętrzne systemy neuronalne oraz mikroflora skafandra zlokalizowały zagrożenie.
Biodiody na lewym przedramieniu zaświeciły się, uzupełniając kolejne rubryki tabeli, wyliczając wszystkie przypadłości.
Złamane kości żeber, kończyn, poważne ubytki w tkance mięśniowej, nieprawidłowości w unerwieniu centralnym, liczne wylewy oraz przerwania powłok skórnych. Krwawienie wewnętrzne, wstrząs hipowolemiczny, znaczne zwolnienie pracy serca i oddechu... Jednym słowem ten człowiek był na skraju życia i śmierci.
Niewielka keratynowa igła wysunęła się z prawego nadgarstka Erga i wbiła w jedną z żył ręki. Ranny drgnął, wziął głęboki wdech, ale pozostawał nieprzytomny.
Właściciel farmy zmienił pozycję, kombinezon automatycznie włączył wspomaganie mięśniowe. Przybysz oderwał się od ziemi, jakby nic nie ważył. Erg szybkim krokiem ruszył w stronę pomieszczenia medycznego w swoim domu.
***
Podróż była jedną, wielką, kolorową plamą.
Pamiętał jak przebił się przez kilkunastocentymetrową ścianę, niszcząc przy okazji serwomotory na prawej ręce.
Pamiętał jak próbował złapać się czegokolwiek na płaskiej i śliskiej powierzchni piramidalnego bunkra, gdy zsuwał się ku ziemi.
Jak przez mgłę przebijały się wspomnienia ledwie działających systemów podtrzymywania życia, biegu w stronę świecącej łuny na zachodzie.
Pamiętał jak stał przed falującą, zielono-żółtą płachtą energii, spoglądając na nią, niepewny czy przeżyje krok który zamierza postawić.
Dalej była tylko czerń. Słodki zapach świeżego powietrza, kwiatów. Silne ręce podrywające go z ziemi. Ciepło falującej błony pod plecami. A później nicość.
***
Mężczyzna leżał w ochronnym kokonie w pomieszczeniu medycznym. Rozbłyskające raz na jakiś czas światła informowały o kolejnych wstrzyknięciach, pobudzeniach i zabiegach prowadzonych w odpowiednich miejscach.
Erg stał na zewnątrz, spoglądając przez szybę do środka. Tuż obok niego stała Anee, jego żona, zakrywając usta, z grymasem zmartwienia oraz niepewności na twarzy. Jej wzrok wędrował to na kokon, to na męża, to na zakrwawione ubrania leżące w rogu pokoju.
- Jezu, Erg. Kto to jest? Skąd się tu wziął? Co my teraz zrobimy? - zapytała, a mięśnie jej zadrżały, jakby bezgłośnie załkała.
- Spokojnie. - Mężczyzna objął ją jedną ręką, nie odrywając wzroku od falującego kokona. - Najpierw mu pomożemy. Później będziemy się martwić kim jest i jakie ma zamiary.
Anee chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała w ostatniej chwili.
- Na razie jednak nie zbliżajcie się z dziećmi do tej części domu. I noście zawsze skafandry, tak na wszelki wypadek.
Kobieta pokiwała głową. Zręcznie wyplotła się z uścisku swojego męża, a następnie wyszła przez drzwi, pewnie by ubrać dzieci w ochronne ubrania.
Erg westchnął głęboko. Na razie pozostawało mu tylko czekać - nijak nie mógł przyspieszyć procesu leczenia.
Upewnił się że wszystkie śluzy są zamknięte. Wyszedł na zewnątrz i spokojnym spacerem ruszył w stronę szklarni z ziołami. Chyba będzie musiał uruchomić czternasty oraz piętnasty, awaryjny pierścień. Do tego przydałoby się przyspieszenie wzrostu pozostałych roślin - nigdy nie wiadomo czego będzie potrzebował ranny.
Śluza otwarła się, winda z cichym mlaśnięciem rozprostowała włókna mięśniowe i uniosła mężczyznę na odpowiednią wysokość. Możliwość bezpośredniej komunikacji nerwowej z wszystkimi urządzeniami z którymi był w kontakcie fizycznym lub chemicznej w obrębie kilkunastu metrów była bardzo przydatna - nie wypowiedział ani jednego słowa, a kilka biodron unoszących się w powietrzu za pomocą łopoczących szybko owadzich skrzydełek przetransportowało nasiona i cebulki kilkunastu roślin, a następnie z niewielką pomocą Erga zasadziło nowe sadzonki. Zraszacze z czystą wodą podleciały, by pomóc w zakorzenianiu. Chwilę później biodrony ze strzykawkami zapewniły odpowiedni odczyn oraz skład chemiczny gleby. Kolejna porcja zastrzyków sprawiła, że wzrost został przyspieszony o trzy rzędy wielkości. Nim skończy obchód po pozostałych pierścieniach, rośliny powinny być gotowe do zbioru - miały znacznie mniejszą wartość odżywczą oraz zawartość substancji aktywnych, lecz były niemal natychmiast gotowe do użycia - moduł Golgiego i tak ekstrahuje czyste substancje z materii organicznej.
Leki zostały wysłane zmodyfikowanym transportem pęcherzykowym, przy pomocy mikrobiodron przenoszących oraz bakterionitów, do pomieszczenia medycznego, zapewniając ciągłe funkcjonowanie kokonu, który świecił coraz intensywniej, naprawiając wszystko co tylko był w stanie.
Erg tymczasem zajął się utylizacją niebezpiecznego ubrania przybysza oraz zbadaniem egzoszkieletu, który automatycznie został odrzucony gdy ustały funkcje życiowe.
Technologia w niczym nie przypominała tej znanej mężczyźnie. Całość opierała się na energii elektrycznej, tak nieistotnej w samowystarczalnych ekosystemach stosowanych przez wszystkich obywateli Ecologicum Interralis.
Co prawda niektóre jednostki neuronalne oraz mechanizmy manipulatorów wciąż wymagały szczątkowego zasilania prądem elektrycznym, ale to pozyskiwane było zazwyczaj ze specyficznie zmodyfikowanych szlaków metabolicznych, przekierowanego cyklu Calvina podczas fotosyntezy, albo niewielkimi, wbudowanymi bateriami słonecznymi.
Naturalnie bariera oddzielająca ich połowę planety od tej zajmowanej przez Industrium Exilium pobierała dość znacznie ilości energii, lecz zwyczajne, samowystarczalne gospodarstwa nie musiały się tym martwić - wszystkim zajmowały się przygraniczne posterunki zbierające energię słoneczną oraz wiatrową.
Ecologicum Interralis z definicji nie było państwem, a raczej dobrowolnym zrzeszeniem wszystkich mieszkańców wschodniej półkuli, z których każdy był całkowicie wolny i niepodległy w obrębie swojego skrawka ziemi, zwanego zazwyczaj po prostu „farmą” lub „ekiem”. Każdy ek był w pełni samowystarczalny - produkował własne pożywienie, odzyskiwał większą część używanej wody, a ewentualne braki uzupełniał z pobliskiego ujęcia wody, naturalnie za pozwoleniem lub niewielką opłatą właściciela danego skrawka terenu na którym leżał zbiornik wodny, czy to rzeka, jezioro, morze czy podziemne źródło.
Odgórne rozporządzenia nie istniały, a w razie problemów spory rozwiązywane były raczej polubownie - niekiedy, gdy konflikt był zbyt zażarty, strony mogły zgłosić się do członka okolicznej społeczności o największym poważaniu, lecz tak naprawdę większość rodzin pozostawała na swojej farmie przez większość czasu.
W celu zachowania odpowiedniej zmienności genetycznej zabronione i tępione były przypadki stosunków kazirodczych, a ogólnie pochwalane były podróże młodych ludzi, odpowiednio dojrzałych, w jak najdalsze zakątki świata w poszukiwaniu swojej drugiej połówki oraz miejsca zdatnego pod budowę własnego eka.
W związku z tym że większość podstawowych potrzeb była bez żadnych problemów zaspokajana w obrębie własnej farmy, ludzie rzadko parali się jakąkolwiek inną pracą - wszelkie dobra ponadpodstawowe były wytwarzane w lokalnych centrach naukowo-konstrukcyjnych, utrzymywanych zazwyczaj przez sąsiednich farmerów, zazwyczaj jednak zwyczajnie rentownych.
Erg przejechał palcami po chropowatym, połamanym w kilku miejscach metalu. Był tak inny od wszystkiego, do czego przywykł. Nie był ani szorstki jak kombinezon biotyczny, ani gładki jak szyba, ani śliski jak mokre liście.
Artefakt z innego świata. Ze świata, którego nie znał i którego poznać nie chciał.
Mała igiełka znajdująca się w części kręgosłupowej wystrzeliła i ukłuła go w palec. Uronił tylko kroplę krwi, ale kombinezon zareagował natychmiast, łatając ranę, twardniejąc i sprawdzając miejsce zranienia w poszukiwaniu nieznanych toskyn.
Znalazł dziwny związek pseudoorganiczny, który został szybko zneutralizowany. Chwilę później egzoszkielet wylądował w paszczy modułu żernego, gdzie został otoczony mieszanką kwasów i enzymów, a następnie powoli wytrawiony do pierwiastkowej zupy.
***
XTD odzyskał szczątkową przytomność, a gdy spostrzegł że otacza go falująca, rozbłyskująca co jakiś czas przytłumionym światłem struktura, próbował się poderwać i uciec, lecz coś silnie trzymało go w nogach, rękach oraz pasie. Głowa również była przytrzymywana przez ciepły pasek przebiegający po czole.
Mężczyzna krzyknął, nie wiedząc co się z nim dzieje. Czy tak wygląda piekło? Czy tak wygląda śmierć?
Stwór otaczający go ze wszystkich stron przestał falować. Światła przygasły, a po chwili u jego stóp pojawił się wąski snop światła.
Oślizgłe usta zręcznie omijając jego palce, a następnie nogi, brzuch, klatkę piersiową i głowę odsunęły się, znikając z jego pola widzenia. Pasy utrzymującego w miejscu poluźniły się, a po chwili zsunęły się, pozwalając na ruch. Mięśnie jednak były zbyt słabe, by się poderwać, a usłużne serwomotory nie chciały pomóc mu w poruszaniu się.
Z lewej spostrzegł jakiś cień, chwilę później po prawej pojawiła się rozmazana sylwetka.
- Leż. Jesteś jeszcze słaby, masz poważny zanik mięśni.
Nie odpowiedział.
- Rozumiesz mnie? Mówisz w ekkin?
Rozumiał, więc delikatnie pokiwał głową. Nie był pewien czy obcy może odczytać ten gest.
- Dobrze. Masz słabe mięśnie, ale kokon pomoże ci je odbudować. Musisz tylko leżeć spokojnie. Tym razem nie zastosuję pasów przytrzymujących i włączę w środku światło. Za parę dni może nawet uda nam się porozmawiać.
Nie wiedział kim jest jego wybawca, ale rozumiał że jest w bardzo złym stanie.
- Na razie odpoczywaj. Wszystkie twoje potrzeby są zaspokajane przez kokon, nie musisz się o nic martwić. Po prostu... spróbuj zasnąć.
Zasnąć? O czym on mówił, strach paraliżował go od stóp do głów, a jednocześnie miliardy pytań cisnęły mu się na usta.
Kim jest jego wybawca? Od czego go wybawił? Gdzie jest? Co się z nim dzieje?
- Jestem... Jestem Erg - powiedział mężczyzna. - Jesteś wśród swoich. Trzymaj się, przyjacielu.
XTD poczuł na ramieniu dotyk i lekkie uściśnięcie. Część emocji natychmiast wyparowała. Inne wybuchły z nową siłą.
Usta znów zaczęły go połykać, tym razem jednak w środku wciąż tliło się delikatne, żółte światełko, przeplatane mozaiką kolorowych rozbłysków którym towarzyszyło mrowienie, czasem ukłucie lub delikatne podskoczenie kończyny albo skurcz mięśnia.
XTD leżał w spokoju, a w jego głowie myśli kotłowały się, zderzając ze sobą jak szalone.
Świetne :D Lubię takie klimaty, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Już widać, że, jak zwykle, świat jest dokładnie przemyślany i pięknie przedstawiony. Zdecydowanie opowiadam się za tymi Eko-ludkami :D
OdpowiedzUsuń