Czas zatrzymał się, gdy obuch dotknął kości ochraniającej
łeb bestii – kolce pomięły się jakby były zrobione z papieru, a nie kutej
stali. Siła uderzenia przedarła się przez zasłonę stwora, wnikając głębiej do
czaszki, lecz została szybko rozproszona. Rektar nie zdążył nawet zdać sobie sprawy z tego, że to
było jego ostatnie uderzenie – razem z potworem pomknął w kierunku przeciwległej
ściany i choć jego kości już dawno zostały zupełnie pogruchotane, resztką
świadomości, uciekającej z ciała pod postacią duszy, uchwyciły potworny impet
uderzenia, który wprasował go w ścianę, osłabiając całą strukturę budowli i pokrywając
ją siatką pęknięć.
Stwór również nie wyszedł z tego spotkania bez szwanku – kość
ochraniajaca cały jego pysk pękła w dwóch miejscach, wydostając się przez skórę
na zewnątrz, tworząc paskudną, wciąż broczącą czarną krwią ranę. Bestia
podniosła się, chwijenie, próbując skompensować niepewność nóg balansowaniem za
pomocą ogona. Tymczasem trzech innych wojowników, do tej pory stojących pod
ścianą tuż przy drzwiach, które prowadziły do ich cel, nieśmiało spoglądali w
kierunku potwora.
- Teraz! Póki jest
otumaniony! – krzyknął jeden, trzymający najkrótszy, powyginany mieczyk.
Jego towarzysze pokiwali głowami, ruszając w
ślad za swoim nowym przywódcą.
- Wysoki, od
prawej, kłuj piką pod ogon, próbuj dotrzeć do kręgosłupa. Tylko nie od góry,
tam skóra jest zbyt twarda! – Mężczyzna z włócznią truchtem odłączył się od
pozostałej dwójki, zataczając spory krąg wokół zataczającej się bestii.
- Ty, wycofaj się
i czekaj aż wysoki odwróci uwagę potwora. Gdy będzie się odwracał, wskoczysz mu
na pysk i wbijesz miecz najgłębiej jak potrafisz, celując między oczy. Omijaj
kawałki kości. – Dowódca zatrzymał się i złapał swojego nowego podkomendnego za
ramię. – Rozumiesz?
Młodzik, choć przerażony, pokiwał głową. Jego mieczyk nie
był zbyt długi, ale jeśli mózg jest odpowiednio płytko, a olbrzymie kawały
kości nie przemieszczą się, miażdżąc go całego, może dotrzeć do celu i zabić
stwora.
Wysoki już podchodził do ogona bestii, przymierzając się
do jak najsilniejszego pchnięcia. Z niepokojem spoglądał na ociekającą czarną
mazią cystę krążącą nad jego głową, ale wyraźny rozkaz dodawał mu otuchy i
utwierdzał w przekonaniu, że wszystko się uda. Zaparł się mocno na nogach i
wbił włócznię w nasadę ogona potwora. Bestia zawyła, obracając się w lewo, tak
jak podejrzewał dowódca. Młodzik
wyznaczony do uśmiercenia potwora zareagował trochę za późno, wyskakując w
stronę pyska gdy ten go mijał – niestety chybił i upadł płasko na ziemię, cudem
tylko omijając ostrze, które odwróciwszy się, przylegało płasko do jego boku,
nie zadając jednak śmiertelnego pchnięcia.
Dowódca zareagował natychmiast, puszczając się biegiem w
stronę pyska. Wyskoczył i zdołał chwycić się ostrej krawędzi wystającej kości.
Krew trysnęła z jego dłoni, ale on wciąż trzymał się jej silnie, próbując
zmusić mięśnie do dodatkowego wysiłku, zapierając się nogami o śliską
powierzchnię tkanki znajdującej się pod kością. Zdołał złapać równowagę, mimo
że bestia robiła wszystko byle zrzucić natrętną muchę ze swojej głowy. Powoli,
krok po kroku przedzierał się w górę czaszki zwierzęcia. Zaparł się nogami o
pogruchotane kawałki tak, by nie musieć przytrzymywać się rękoma gdy będzie
zadawał ostatnie uderzenie.
Wyprostował się, zamachnął i uderzył, wbijając ostrze po
samą rękojeść. Bestia ryknęła i szarpnęła się, wyrzucając swojego zabójcę
wysoko w powietrze. Upadli niemalże w tym samym momencie – rycząca bestia
zwaliła się całym swoim cielskiem na ziemię, wywołując potężny wstrząs, a
dowódca spadł z głuchym gruchnięciem by już nigdy nie wstać.
Cysta wypełniona czarną mazią spadła niemal bezwładnie na
ziemię, rozbijając się i pokrywając wysokiego ropą, którą natychmiast
zaatakowały zielone stwory, oblepiające go i pożerające w całości.
Ostatni żywy, który wciąż leżał płasko na ziemi, podniósł
się powoli, rozglądając po trybunach. Ludzie skandowali i wiwatowali, wreszcie
zaspokoiwszy swój zew krwi.
W tym samym momencie jednak, ściana znisczona wpierw
przez uderzenie, a następnie przez upadek bestii poczeła kruszeć i zapadać się,
by w końcu całkowicie runąć.
Łuk bramy został pogrzebany pod wielką górą gruzu, ale
zarazem po tej górze można było się wspiąć. Ostatni pozostały przy życiu
mężczyzna złapał szybko swój krótki mieczyk i puścił się biegiem w stronę
wyrwy. Wdrapał się po kaleczących dłonie oraz stopy gruzie. Za sobą słyszał już
krzyki strażników oraz mistrzów lochów, biegnących w jego stronę. Potknął się i
razem z małą lawiną osunął się prawie na sam dół. Ktoś chwycił go za kostkę, a
strach jaki poczuł sparaliżował całe jego ciało. Nie myśląc ani chwili uderzył
na ślepo swoim ostrzem – uścisk zwolnił się, a on ruszył znów w górę, ku
wolności.
Strzała świsnęła mu koło ucha, chwilę później kolejna.
Mężczyzna ruszył w dół, znów potykając się i staczając do ponóża góry. Poderwał
się i zobaczył las. Wolność. Puścił się biegiem, nie będąc pewnym czy zdoła
przebiec choćby połowę dystansu...
"Siła uderzenia przedarła się przez zasłonę stwora, wnikając głębiej do czaszki, lecz została szybko rozproszona. Niesamowita zasłona bestii była barierą nie do przebicia." - Hm. Po pierwsze powtórzenie. Po drugie "zasłona" została przebita, a mimo to jest nie do przebycia? ;D
OdpowiedzUsuń(...) nieśmiało spoglądali w kierunku potwora.
- Teraz! Póki jest otumaniony! – krzyknął jeden, trzymający najkrótszy, powyginany mieczyk.
Jego towarzysze pokiwali nieśmiało głowami (...) - Powtórzenie. Poza tym, moim zdaniem, "nieśmiało" zupełnie nie pasuje do tej sceny. Może... lękliwe? Z trwogą? (W pierwszym przypadku. W drugim w ogóle usunęłabym to określenie, ale to tylko takie moje sugestie ;p
Oprócz tego, możliwe, że znalazłyby się jakieś błędy interpunkcyjne etc., ale nie będę się czepiać - aż takim specjalistą nie jestem ;)
Ruszam dalej! Jestem zaciekawiona :D
/Rhea
a) Mógłbym się spierać, czy przeniknięcie samej fali uderzeniowej może być równoznaczne z przebiciem bariery, ale skoro tekst sam się nie broni, nie mam prawa dodać ani słowa.
OdpowiedzUsuńb) Hmm... Oscylujemy wokół podobnego gestu, ale faktycznie, "nieśmiało" jest trochę nieadekwatne. Do rozpatrzenia.
c) Interpunkcja to moja (nie tylko moja...) zmora od wieków. Mogę się uczyć regułek, przeczytać stos książek, a i tak czasem się zatrzymam i nie będę miał pojęcia co zrobić. Trzeba jednak ku lepszemu dążyć.