Dziewczyna natychmiast dostrzegła źródło zagrożenia. Mag
nawet nie próbował ukryć swoich zamiarów, stojąc w samym środku sporego placu,
miotając zaklęciami na lewo i prawo – rzucił kilka kul ognia na suche strzechy
okolicznych budynków, tak że cała wioska po chwili zaczęła buchać ogromnym
gorącem. Wielu ludzi leżało twarzami do ziemi – ubrania niektórych były tylko
osmalone, zapewne poprzez piorun przechodzący przez ich ciała, inne wciąż tliły
się, niemal całkiem już spalone. Niektórzy leżeli w groteskowych pozach,
zgnieceni przez skoncentrowaną siłę uformowaną na kształt pocisku przez
rzucającego.
Aenna doskonale pamiętała krótkie sparingi magiczne, do
których została zmuszona. Lęk przed popełnieniem choćby najdrobniejszego błędu,
obezwładniający strach ogarniający ją na widok otaczającego ją koła ludzi, brak
możliwości werbalizacji inkantacji, a co za tym idzie mniejsza moc zaklęć…
Wszystko to napłynęło wielką falą, a następnie ruszyło dalej, jak odpływ,
zostawiając dziewczynę w stanie nienaturalnego spokoju.
Teraz wokoło nie było specjalistów, którzy mogliby ją
oceniać. Jedynym człowiekiem, który znajdował się w okolicy był tylko wrogi
mag, i tak ogarnięty bojowym szałem. Dziewczyna skupiła się, przypominając
sobie dokładną sekwencję ruchów oraz inkantację prostego, otwierającego czaru
odcinającego świadomość. Prawa ręka nieznacznie w górę, lewa w bok… pierwsze
słowa łagodnie tańczące na języku, szeptane z przejęciem… wymach dłońmi ku górze,
a następnie szybkie ich ściągnięcie do siebie. Długi, rezonujący dźwięk
wprawiający energię w odpowiednie wibracje, a następnie płynny ruch w stronę
celu, ukierunkowujący zaklęcie w odpowiednią stronę. Niewielka kula gęstej mgły
wyleciała spomiędzy jej rąk i pomknęła w kierunku przeciwnika.
Mag zachwiał się, lecz osłona zaabsorbowała większą część
impetu uderzenia, jednocześnie jednak przyciągając jego uwagę ku dziewczynie.
Wróg zaatakował serią setek szybkich ognistych kulek,
które rozpadły się na tysiące iskier gdy dotknęły magicznej bariery dziewczyny.
Mag krzyknął wściekle, a następnie rozpoczął przygotowywanie potężniejszego
zaklęcia.
Aenna zaczęła wykonywać kolejny czar, tym razem nieco
bardziej skomplikowany. Dłonie złączone ze sobą, delikatnie rozwarte palce.
Cichy szept imitujący poranną bryzę, delikatne
koła zataczane rękoma. Coraz bardziej zamaszyste ruchy, stopniowe
przejście w powolny piruet, a następnie ostre syknięcie oraz nakierowanie
przedramion ku przeciwnikowi, razem z zatrzymaniem ruchu obrotowego.
Wielki wir powietrza, chybocząc się odrobinę na boki,
pomknął w stronę maga, podrywając go do góry i zwalając z nóg. Teraz nadarzyła
się okazja do zadania bardziej druzgocącego ataku, ponieważ bariera przeciwnika
najprawdopodobniej opadła. Kilka niespodziewanie szybkich ruchów dłońmi,
powtarzana w myślach mantra sprawiły, że spomiędzy furkoczących rękawów habitu
zaczęły wypływać całymi rojami małe, rozżarzone kuleczki, lecące w stronę
przeciwnika. Część z nich została zaabsorbowana przez jego zasłonę, lecz gdy ta
osłabła, pierwsze uderzenia rozgrzanej magii wtopiły się w ciało maga. Krzyknął
i natychmiast poderwał się, na ponów ponosząc zasłonę. Jego sylwetka zaczęła
się powoli rozmywać, a płonące nienawiścią oczy wbijały się prosto w Aennę,
rozbudzając przytłumione pokłady lęku oraz nieśmiałości.
Dziewczyna rozejrzała się, szukając wzrokiem przeciwnika,
który teraz zupełnie zniknął. Tchórz pewnie uciekł, gdy uznał, że zagrożenie
jest zbyt duże. Lecz nim kapłanka postanowiła wreszcie opuścić zasłonę i zająć
się ratowaniem możliwie największej ilości rannych, jakiś niespodziewany blask
błysnął gdzieś na skraju jej pola widzenia. Przez jej magiczną bańkę właśnie
przenikała wyrastająca znikąd ręka, dzierżąca krótki, ostry sztylet. Dziewczyna
odskoczyła i zamarła. Dokładnie znała tę klingę, to lekko zakrzywione ostrze, a
także krótką modlitwę do Oe wyrytą na rękojeści. Nóż ofiarowany każdemu
adeptowi przyjętemu w szeregi zakonników Oe.
Aenna dokładnie wiedziała gdzie musiał znajdować się
teraz mężczyzna, więc szybko wypowiedziała pierwsze zaklęcie, jakie przyszło
jej do głowy i cisnęła pociskiem przed siebie. Mag przyjął na siebie pełny
impet uderzenia – maskując się musiał zatrzeć wszystkie ślady magii, w tym
również osłonę osobistą, która chroniła go przed zaklęciami.
Mężczyzna upadł ciężko na ziemię, kaszląc. Czar, którym
uderzyła go dziewczyna był jednym z prostszych - wysyłał czystą energię kinetyczną w stronę
celu, odrzucając go. Tym razem jednak ilość przekazanej mocy była zdecydowanie
większa niż zazwyczaj, więc mag zapewne miał połamane żebra, a może i całkiem
zniszczone narządy wewnętrzne.
Aenna ostrożnie podeszła do swojego przeciwnika, z
niepokojem patrząc jak ten walczy o każdy oddech, krztusząc się własną krwią.
Przez chwilę poczuła jego ból, dziesiątek odłamków żeber wbijających się coraz
mocniej z każdym, konwulsyjnym oddechem. Nigdy jeszcze nikogo nie skrzywdziła.
Nikogo nie przyprawiła o cierpienie, naturalnie poza stosowaniem bolesnych
kuracji, które jednak miały w efekcie przynieść ulgę.
Dziewczyna odebrała mężczyźnie nóż i rozcięła nim jego
szaty, by dotrzeć do miejsca zranienia. Siniejąca, podbiegająca krwią skóra
opinała nieregularny kształt byłej klatki piersiowej, tworzącej teraz osobliwe
wzgórki i doliny, falujące wraz z silnymi skurczami mięśni rannego. Zamknęła
oczy, a następnie uniosła dłonie, by spróbować ułożyć wszystko na swoim
miejscu. Poczuła dotyk, a następnie silne pociągnięcie na prawym ramieniu.
Mężczyzna odciągał ją, kręcąc głową.
- Z… zostaw. Nie
chcę już dłużej… - Mag kaszlnął, a jego twarz wykrzywiła się w jeszcze
mocniejszym grymasie.
Aenna opuściła ręce, kładąc jedną z nich na ramieniu
rannego, a drugą ściskając jego dłoń.
- To… nie… ja. Ja
chciałem tylko służyć Oe, lecz F zadecydował inaczej…
F. Jedna, prosta litera, którą sam siebie nazywał okrutny
bóg, uosobienie wszelkiego zła, którym gardził nawet Ur, ogólnie postrzegany
jako niegodziwy. Znane były przypadki zawładnięć nad zwykłymi ludźmi, którzy
dopuszczali się strasznych czynów, lecz Aenna nigdy nie słyszała o przypadku
opętania zakonnika, a do tego maga.
- Dziew…
dziewczyna. Znajdź dziewczynę, powiedz jej, że nigdy nie zdradziłem Oe… Znajdź
mistrza… Znajdź… Aenna… - mężczyzna przestał walczyć i pozwolił, by brak
powietrza przysłonił mu oczy nieprzeniknioną czernią.
Kapłanka zamarła. Czy to naprawdę mógł być…
Oooo.... Czy jest tak, jak domyślam się, że jest? :O
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :D
PS Wybacz kolejne opóźnienie, ale szlaban, rozumiesz xD
Nie wiem czy jest, jak myślisz. Czytaj dalej ;)
Usuń